piątek, 8 listopada 2013

Łódź Fabryczna


Była niegdyś Łódź "HollyŁodzią" - kolebką polskiego przemysłu kinematograficznego, miejscem gdzie powstały najważniejsze polskie filmy, a ich reżyserzy i grający w nich aktorzy dorobili się statusu gwiazd.
Pod koniec lat 90-tych przyszedł jednak produkcyjny kryzys i niemal całe życie filmowe przeniosło się do stolicy (sytuacja, gdy - jak teraz - w Łodzi kręci się 4 filmy jednocześnie, jest naprawdę czymś wyjątkowym). Łódzka Wytwórnia Filmów Fabularnych uległa likwidacji i tylko jej część przerobiona została na magazyny, w których znajduje się największa w Polsce kolekcja środków inscenizacyjnych (rekwizytów, kostiumów, fragmentów dekoracji...).

Była niegdyś Łódź "Ziemią Obiecaną" - wielką metropolią przemysłową, miejscem, gdzie powstały olbrzymie fabryki (głównie włókiennicze), a ich właściciele dorobili się fortun. Łódzkie manufaktury (nie tylko te włókiennicze) nie oparły się jednak  burzliwej historii Polski. Niektóre uległy zniszczeniu bezpowrotnie. Niektóre do dziś nie doczekały się odrestaurowania i coraz bliższe są całkowitego zrujnowania. Ale wciąż istnieje wiele takich budynków, które dzięki renowacji przypominają o dawnej potędze przemysłowej Łodzi i stanowią o specyfice jej architektury (tutaj można znaleźć listę najważniejszych obiektów postindustrialnych). Budynki te w większości przypadków zostały przerobione: na muzea, galerie, supermarkety, centra handlowe, knajpy, kluby, dyskoteki, apartamenty, hotele (ot, chociażby w moim mieściła się kiedyś wytwórnia papierosów), a nawet...

Byłam dziś w takim jednym pofabrycznym budynku. Jego powierzchnia wynosi 2600 metrów kwadratowych. A mieści się na niej wypasiony i bardzo ciekawie zaaranżowany fitness klub o wdzięcznej nazwie Fit Fabric. Ciało mam teraz bardzo zadowolone. A duch? Jak to już gdzieś kiedyś napisałam...  
Sport to zdrowie. W zdrowym ciele zdrowy duch - mawiają mędrcy.
Dopieszczone ciało stymulująco wpływa na umysł - mawiam zaś czasem ja.

Tak więc po lekkim truchciku w tę i z powrotem oraz po dwóch godzinach aerobiku ciało jest dopieszczone, duch jest bardzo zdrowy, a umysł... no cóż... wreszcie mnie olśniło, że dyskomfort i brak świeżości, jaki odczuwałam ostatnio podczas biegania, jest tylko i wyłącznie skutkiem tego, że przez różne wyjazdy i rozjazdy odpuściłam w ciągu ostatniego miesiąca trening siłowy i mój stretching z pewnością nie był aż tak fachowy jak ten przeprowadzany pod czujnym okiem instruktora. Nawet Pan Kleks nie powstydziłby się takiego odkrycia.


 

PS. Ledwo napisałam tę notkę, a dowiedziałam się, że wspomniane magazyny filmowe mają być likwidowane. Ot, taka to jest właśnie z tej Łodzi "Ziemia Obiecana".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz