Tegoroczne zawody wzbogacone zostały o Mały Bieg Pilicy i Marsz Nordic Walking (3 km). Reszta pozostała bez zmian: trasa składała się z dwóch 5-kilometrowych okrążeń wiodących dobrze mi znanymi uliczkami miasta, słońce przypiekało bezlitośnie, organizacja stała na wysokim poziomie, pakiet startowy był niedrogi (cena wywoławcza 25 zł), kupon na grochówkę oddałam mężowi, a największą nagrodą po biegu (nie licząc medalu) była możliwość odwiedzenia miejscowej lodziarni. Kupon na jedną gałkę lodów znajdował się w pakiecie, za pozostałe trzy dopłaciłam bez mrugnięcia okiem.
Start biegu głównego przewidziany był na 11.00. W okolicach linii startu pojawiliśmy się jednak już około 8.45. Bynajmniej nie dlatego, że aż tyle czasu potrzebowaliśmy na ogarnięcie biura zawodów i przeprowadzenie rozgrzewki. Po prostu... Tak jak i rok temu start biegu głównego poprzedziły dziecięce Biegi Kolorowe: "niebieski" (200 m) dla przedszkolaków, "żółty" (400 m) dla uczniów klas 1-3 szkół podstawowych, "czerwony" (800 m) dla uczniów klas 4-6 oraz "zielony" (1500 m) dla gimnazjalistów. Na pierwszym z dystansów wystartowały najpierw Ola i Tosia, a potem - Adaś, Jaś i Staś, czyli całkiem pokaźna gromada siostrzenic i siostrzeńców Piotrka.
Szczerze mówiąc jakoś nie mam weny, by Bieg Pilicy opisywać krok po kroku czy nawet kilometr po kilometrze. Niemniej... Zachowałam w pamięci kilka kadrów, które - zupełnie przypadkiem - ktoś uwiecznił na fotografiach, i jakoś szkoda mi było nie podzielić się nimi.
BIEG NIEBIESKI - DZIEWCZYNKI
foto by RadomSport.pl |
Zwyczaj jest taki, że najmłodsze dzieci startują wraz z opiekunami. Dzień wcześniej Tosia zadecydowała, że to ja, a nie tata, będę biegła razem z nią. W dniu zawodów Tosia była tak pełna energii, że... jak to dziecko... przewróciła się w trakcie "rozgrzewki". Ta wywrotka trochę ostudziła jej zapał. Przez prawie cały bieg musiałam trzymać ją za rękę, a ona szła na szarym końcu wpatrzona w kostkę brukową, szurając i powłócząc nogami. Niedaleko mety zobaczyłyśmy jej sporo młodszą kuzynkę Olę.
- No wiesz... Nawet Ola jest szybsza od ciebie - przed ostatnim zakrętem próbowałam zagrzać Tosię do walki o przedostatnie miejsce. Tego akurat nie trzeba było jej dwa razy powtarzać. Tosia zerwała się do finiszu i nagle okazało się, że naprawdę potrafi całkiem szybko biegać.
BIEG NIEBIESKI - CHŁOPCY
foto by RadomSport.pl |
Ten lanser w czerwono-czarnym stroju, okularach i żółtych adidasach to Adaś - starszy brat Tosi. W przeciwieństwie do Tosi Adaś bardzo nie chciał być na szarym końcu, od samego początku miał zamiar się ścigać, no i mowy być nie mogło o trzymaniu za rączkę. "Będę biegł sam" - oznajmił wujkowi Piotrkowi. Zresztą... jak widać na załączonym obrazku... wujek ledwo za nim nadążał ;)
PAKIETY STARTOWE
foto by przypadkowy przebiegacz |
PS. Za nami "oficjalna" kurtyna wodna. Ale na trasie były również takie "nieoficjalne", przygotowane przez mieszkańców. Chyba wszyscy biegacze byli nimi... (u)rzeczeni.
PRZED STARTEM
selfie by Kasia Wiśniewska |
Nie pobiegli w biegu głównym nasi krewni z Białobrzegów. Nie pobiegli w biegu głównym nasi tutejsi znajomi. Ale na ekipę z Warszawy zawsze można liczyć. Nawet 70 km od domu.
BIEG
foto by RadomSport.pl |
Bieg jak bieg. Jak już pisałam, trasa składała się z dwóch 5-kilometrowych okrążeń wiodących dobrze mi znanymi uliczkami miasta, słońce przypiekało bezlitośnie... Gdzieś między trzecim a czwartym kilometrem dołączyła do mnie obstawa.
Pan po mojej lewej - niezwykle uprzejmy. Biegł tak sobie obok mnie, czasem zagaił (temat zasadniczy - Endomondo; moje uparcie oznajmiało mi przebiegnięty kilometr nawet do 200 m przed oficjalnym oznaczeniem, panu - wręcz przeciwnie)... Widać podpasowało mu moje tempo, a moja obecność go motywowała. I wzajemnie. W paru krytycznych momentach nie odpuszczałam, żeby go tylko nie zgubić.
Pan numer dwa - bez komentarza. Kawałek jego nogi i pomarańczowej koszulki wystaje zza mnie i zza pana nr 1. Ot, jak schował się za naszymi plecami gdzieś między trzecim a czwartym kilometrem, tak dowiózł się na nich do samej mety. No... Prawie do samej mety.
META
foto by datasport.pl |
DZIEŃ PO
W poniedziałek, dzień po zawodach, udałam się do Adidas Runners Warsaw na jeden z moich ulubionych treningów - GIRLS WORKOUT. Na ten dzień Julita zaplanowała podbiegi, Martyna zaś zbierała grupę, która w weekend biegała jakieś zawody. Rozsądek nakazywał, by takim osobom zorganizować rozbieganie.
- Ale biegłaś na 100%? - dopytywała Martyna, gdy i ja zgłosiłam się do jej grupy.
- Jak na moją aktualną formę - tak - odpowiedziałam.
No właśnie... Nieco śmiesznie brzmią moje aktualne wyniki i moje 100%, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że w 2014 roku 10 km biegałam poniżej 50 minut (życiówka - 48:54), a 5 km poniżej 25 minut (życiówka - 23:50). Od tamtego czasu wydarzyło się jednak tyle złych rzeczy, że - by ocenić progres - bardziej miarodajne jest porównanie moich tegorocznych wyników z wynikami z roku 2016, kiedy to moje rozcięgna podeszwowe, jakby to mogła powiedzieć Julita Kotecka, rozłożone były na łopatki.
Bieg Konstytucji
5 km
|
GP Żoliborza, runda 2
10 km
|
Bieg Pilicy
10 km
|
|
2016
|
28:19
|
59:35
|
58:31
|
2017
|
27:56
|
57:25
|
56:40
|
I jak? Czy mniej śmiesznie to teraz wygląda?
ja tam się psze Państwa Koleżeństwa na wynikach nie znam, ale i tak podziwiam, że po takiej kontuzji biegasz... dla mnie każdy jeden km to jakaś katorga, a jak wezmę pod uwagę stan moich ścięgien i mięśni to w ogóle bieg jest czymś niewyobrażalnym, zazwyczaj krótkie podbiegnięcie kończy się totalnym uziemieniem i spacerami w tempie żółwia wyścigowego ;)
OdpowiedzUsuńfajnie, że znowu biegasz:)
OdpowiedzUsuńBrawo Tosia, brawo Adaś, brawo Ty, brawo Wy!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.