środa, 27 sierpnia 2014

sceny z życia małżeńskiego

Przez Skarżysko-Kamienną przejeżdżaliśmy z mężem niezliczone ilości razy. A to w drodze do Krakowa, a to w drodze do Zakopanego, a to w drodze do Białki Tatrzańskiej, a to w drodze w Góry Świętokrzyskie... I chociaż zazwyczaj lubimy zwiedzać mijane po drodze miejscowości, to widok tamtejszych blokowisk, jaki rozpościerał się z krajowej siódemki, jakoś nigdy nas nie zachęcił do zatrzymania się w tamtych rejonach. Bieganie ma jednak to do siebie, że często rzuca nas tam, gdzie wcześniej nie planowaliśmy być. I tak 23.08 zjawiliśmy się z mężem w Skarżysku nie tylko przejazdem. A miało to miejsce przy okazji 14. Półmaratonu WTÓRPOL.

foto z fejsa
Co nas skłoniło do udziału w tej imprezie?
Z pewnością nie uroda trasy. Bo ta należy do równie atrakcyjnych co trasa Biegu Chomiczówki. Dwie pętle, a właściwie nawet dwie agrafki wiodące w przeważającej części wzdłuż wspomnianej już krajowej siódemki, monotonia, widok na pędzące w oddali tiry i samochody... Brzmi to raczej jak antyreklama, a nie zachęta.
Z pewnością nie szybkość trasy. Jeden odcinek to jeden dłuuugi podbieg i trzy mniejsze, pomnożone przez cztery... Trasa zdecydowanie nie należy do lekkich, łatwych i przyjemnych, a jej profil nie sprzyja biciu życiówek.
To, co sprowokowało mnie i męża, by w tym roku zmierzyć się z tą brzydką i trudną trasą, to przede wszystkim Mistrzostwa Polski Par Małżeńskich.

- Brałam już w tym roku udział w Mistrzostwach Polski Kobiet w maratonie, brałam udział w Mistrzostwach Polski na 5 km, to dlaczego nie miałabym wziąć udziału w takich mistrzostwach? - przekonywałam męża, gdy wiosną zaczęły pojawiać się pierwsze doniesienia dotyczące tegorocznej edycji Półmaratonu WTÓRPOL. I przekonałam. Szybko i skutecznie. Wygrane w losowaniu pakiety startowe tylko przypieczętowały naszą decyzję, by wreszcie wpaść do Skarżyska z nieco dłuższą wizytą. Muszę przyznać, że momentami wizyta ta była bardzo zaskakująca.

Zaskoczył mnie niezwykle malowniczy widok domów wybudowanych z bloków kamiennych na ulicy Leopolda Staffa. No nijak mi nie pasował do blokowisk, które widywałam odwiedzając Skarżysko przejazdem. Więcej zdjęć i informacji znaleźć można tutaj.
Zaskoczyła mnie sielskość miejsca, gdzie zlokalizowane było biuro zawodów, start oraz meta. Rejów - w tej niegdyś przemysłowej dzielnicy znajduje się duży zbiornik wodny na rzece Kamionce, popularne miejsce wypoczynku mieszkańców Skarżyska.

Zaskoczył mnie widok Zbyszka - kolegi z Tarchomina, który machał do nas radośnie, ledwie zdążyliśmy zgasić silnik naszej Skody na fantastycznie zorganizowanym parkingu. Owszem, wiedziałam, że Zbyszek jest absolutnym fanem tej imprezy, ale jakoś przeoczyłam informację, że w tym roku zamierza on wystartować w Skarżysku po raz piąty.
Zaskoczyło mnie biuro zawodów, w którym nikt nic nie wiedział o naszych wygranych pakietach, a mimo to wydano nam je na słowo honoru.


Zaskoczył mnie pakiet startowy, w którym oprócz całkiem fajnej koszulki i napoju izotonicznego znajdował się cieniutki papierowy paseczek, będący gwarancją otrzymania po biegu obfitego posiłku regeneracyjnego.

Zaskoczył mnie widok mistrza olimpijskiego z Soczi (Zbigniewa Bródki) rozdającego autografy. I w sumie nie wiem, dlaczego. Bo przecież ptaszki ćwierkały, że będzie on jednym z gości specjalnych.
Zaskoczył mnie widok tak wielu osób występujących w koszulkach "BIEGNĘ, ŻEBY BARTEK MÓGŁ BIEGAĆ". Owszem, wiedziałam, że Skarżysko-Kamienna to rodzinne strony taty małego Bartka, autora bloga naszmaraton.pl, ale nie sądziłam, że ma on aż tak duże wsparcie. Damian, powiem to raz jeszcze, miło było Cię poznać i mam nadzieję, że kiedyś i ja pobiegnę w koszulce mocy.
foto by tajemniczy nieznajomy

Wróćmy jednak do Mistrzostw Polski Par Małżeńskich, które odbyły się w Skarżysku po raz pierwszy i w których trzy najlepsze pary wygrać miały voucher na pobyt w Ośrodku Wypoczynkowym Jaskółka w Zakopanem. "Miałam nadzieję, że oprócz mnie i Pitera w Półmaraton Wtórpol wystąpią tylko dwie pary małżeńskie, a tymczasem zgłosiło się ich ponad dwadzieścia. No cóż... Jak mamy walczyć o weekend w Zakopanem, to nie pozostaje nam nic innego, jak zebrać dupę w troki i ruszać do Skarżyska. Gramy dalej w konkursie na najlepszą parę... - oto piosenka na dziś :)" - żartowałam sobie tuż przed wyjazdem. A tak na serio... Co do taktyki od samego początku panowała między mną a mężem zgoda: każde z nas biegnie swoim tempem (czy też - wedle tylko nam zrozumiałego żartu - sowim korkiem). Bo kto powiedział, że skoro jesteśmy małżeństwem, to już zawsze musimy się prowadzać za rączki i już zawsze jedno musi się dostosowywać do tempa drugiego? W końcu oprócz tego, że tworzymy parę, jesteśmy indywidualnymi jednostkami. Każde z nas ma swoje ścieżki, swój sposób biegania, życia i patrzenia na świat, swoją odrobinę wolności... Tak więc po tym, jak elegancko zapozowaliśmy razem do zdjęcia i pożyczyliśmy sobie przed startem powodzenia, ruszyliśmy osobno. Mąż biegał tak:



A ja biegałam tak:

Mąż finiszował tak:

A ja finiszowałam tak:

Mąż z czasem 02:00:11 ustanowił swoją nową życiówkę w półmaratonie:
foto by datasport.pl

A ja z czasem 01:53:17 ku mojemu największemu tego dnia zaskoczeniu też ustanowiłam swoją nową życiówkę w półmaratonie i zajęłam 9. miejsce w swojej kategorii wiekowej:
foto by datasport.pl

Ostatecznie nasza para oKAZAŁA się (przepraszam, mężu, że to napiszę, ale muszę się pochwalić) jedną z dwóch par, w której kobieta była szybsza od mężczyzny, a z naszymi rezultatami na 18 małżeństw zajęliśmy 10. miejsce. No cóż... Nikt nigdy nie mówił, że jesteśmy najlepszą parą małżeńską na świecie. Ba, nie jesteśmy nawet najlepszą parą w Polsce. A do Zakopanego jechać nie musimy. Bo za półtora tygodnia wybieramy się uczcić naszą 13. rocznicę ślubu na Festiwalu Biegowym w Krynicy. Kto wie... może nawet w Biegu Przebierańców pobiegniemy w swoich strojach ślubnych...

8 komentarzy:

  1. fajno się czytało. Zapraszamy w Góry Świętokrzyskie częściej!

    pozdrowienia od www.szuranie.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. super! ale jak mogłoby być inaczej skoro rzecz dotyczy super pary :))) a po drugie tyle pozytywnych zaskoczeń, musiało się skończyć życiówkami :))
    już teraz życzę wszystkiego dobrego z okazji rocznicy i sukcesów biegowych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :))) No wiesz... My prawie jak David i Victoria ;) tak mi się niedawno przypomniała notka, jak Żona chciała, by Mąż mówił do niej "Ty moja Victorio..." ;)

      Usuń
  3. Ależ fajne obchodzenie 13. rocznicy! Gratuluję:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Rocznica, co prawda z kilkudniowym opóźnieniem, ale 1-go września wypada w poniedziałek.

      Usuń
  4. Brawo, świetny czas! Czuję, że we Wrocławiu 4:15 będzie połamane:-)Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń