A w knajpach zaczyna się picie
Jest tłoczno i duszno, olewa nas kelner
I tak skończymy o świcie
Jesienią zawsze myślę o latach
Tak starych, jak te kamienice
Jesienią o zmroku przechodzę z tobą
Przez pełne kasztanów ulice
Gdy patrzę w twe oczy, zmęczone jak moje
I kocham to miasto, zmęczone jak ja
Gdzie Hitler i Stalin zrobili, co swoje
Gdzie wiosna spaliną oddycha
Intensywnie spędziłam te swoje pięć dni w Warszawie. I w biegu.
Potrenowałam podbiegi w towarzystwie Zabieganych Po Uszy i ASA Team - Biegiem Po Zdrowie.
Byłam na akustycznym koncercie projektu Inga Habiba with Artur Tigran.
Przemalowałam paznokcie u stóp.
Wzięłam udział w halloweenowym wydarzeniu "Zabiegani Po Uszy Straszą Na Tarchominie", połączonym z cotygodniowym treningiem grupy Biegam na Tarchominie.
Zgodnie z tradycją spędziłam Dzień Wszystkich Świętych
Te pięć dni w Warszawie spędziłam tak intensywnie i tak w biegu, że wracając 1-go listopada do Łodzi oczy miałam naprawdę zmęczone. Po powrocie jednak znów zaczęłam prowadzić się wzorowo. Można by powiedzieć - na piątkę.
Sobota 02.11. to dzień, w którym odbywa się 71. parkrun Łódź. Mój drugi tutejszy parkrun i czwarta w ogóle impreza biegowa w Łodzi i okolicach. Zaczynam już rozpoznawać coraz więcej twarzy. Z coraz większą ilością osób wymieniam powitania i urządzam sobie pogawędki.
71. parkrun Łódź to cyferki 78 (open), 6 (kobiety) i 1 (kategoria wiekowa 35-39), a czas - 28:55.
Tego dnia jednak wszystkie cyferki są czysto umowne. Bo wszyscy biegną razem. Nikt nie przepycha się i nie ściga. Tym razem cała zabawa nazywa się "biegiem za mistrzem" bądź "biegiem przyjaźni" i polega na tym, by nie wyprzedzać zająca, lecz cały czas biec za nim. A zającem jest nie byle kto. Obecnie nam panujący mistrz świata w maratonie weteranów. 81-letni Jan Morawiec. Postać dobrze znana wielu łódzkim biegaczom nie tylko za sprawą ostatniego sukcesu.
tutaj znajduje się relacja z TVP Łódź
Ostatnie 100 metrów biegu to burza oklasków. Niestety, jak pokazują opublikowane wieczorem wyniki, znalazł się jeden koleś, który wyprzedził pana Jana. Bo miał chyba tak wielkie parcie na zwycięstwo, że wykorzystał to, iż lepsi od niego grają fair. Autorzy komentarzy na fejsie nie mają dla niego litości.
Niedziela 03.11. to dzień, w którym w ramach cyklu "Grand Prix Biegam Pomagam" odbywa się II Bieg w Botaniku. Prowadząca alejkami parku piąteczka, z której dochód przeznaczony jest na cele charytatywne.
Chce mi się pobiec, ale z samego rana waham się jeszcze, czy się tam udać. Nie jestem zapisana, nie jestem opłacona, limit uczestników wynosi tylko 300 osób, a w pobliżu mojego hotelu odbywa się bezpłatny trening, prowadzony przez organizatorów łódzkiego maratonu... Jeśli udam się do biura zawodów Biegu w Botaniku, gdy tylko zostanie otwarte, okaże się, być może, że miejsc już nie ma i w rezultacie ani nie pomogę, ani nie potrenuję.
Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Z tą myślą udaję się ostatecznie do Ogrodu Botanicznego. Płacę, dostaję numer startowy, biegnę.
Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Z tą myślą wracam do hotelu. Śpieszę się, nie zostaję nawet na oficjalne ogłoszenie rezultatów i dekorację najlepszych. Ale coś mi mówi, że byłam blisko podium. Gdybym tak jeszcze tylko trochę pocisnęła... Gdybym odrobinę zaryzykowała...
Ostatecznie opublikowane wczoraj wyniki potwierdzają moje przeczucia. Jestem piąta wśród kobiet i druga w swojej kategorii wiekowej. To chyba jednak za mało na medal. Jeśli się nie mylę, w tym biegu nagrody przyznawane są tylko w kategorii OPEN. A mnie do czwartego miejsca brakuje tylko dwóch sekund (przez nieuwagę dałam się wyprzedzić na ostatnich metrach). Do trzeciego zaś tylko (aż?) minuty.
Ostatecznie opublikowane wczoraj wyniki potwierdzają moje przeczucia. Jestem piąta wśród kobiet i druga w swojej kategorii wiekowej. To chyba jednak za mało na medal. Jeśli się nie mylę, w tym biegu nagrody przyznawane są tylko w kategorii OPEN. A mnie do czwartego miejsca brakuje tylko dwóch sekund (przez nieuwagę dałam się wyprzedzić na ostatnich metrach). Do trzeciego zaś tylko (aż?) minuty.
Rany, druga w swoejej kategorii wiekowej i Ty jeszcze marudzisz? ;) Wielkie gratsy!
OdpowiedzUsuńAle medalu nie mam. Buuu... I szampana nie będzie. Zresztą... Moje obserwacje z Łodzi są takie, że w zawodach biegowych bierze udział znacznie mniej kobiet niż w Warszawie. Więc konkurencja jest mniejsza. W Warszawie z osiągniętym przeze mnie czasem niewiele bym zwojowała. Nawet w kategorii wiekowej.
Usuń