środa, 7 maja 2014

ślimak, ślimak, pokaż rogi...

"nie wszystko złoto, co się świeci"
sobota, 16 lipiec 2011, 19:56  

Milczenie jest złotem?
Nic bardziej mylnego.
Zazwyczaj nie ma w sobie nic z wartości szlachetnego metalu.
Może oznaczać:
odmowę
lekceważenie
zemstę
niechęć
nienawiść
zapomnienie
bezmyślność
i... niewiedzę.
Milczenie, często bardziej niż rozmowa, potrafi zadać ból.

Milczenie jest złotem?
Nic bardziej mylnego.
Ale bywa, że ma w sobie coś z wartości szlachetnego metalu.
Może oznaczać:
zgodę
szacunek
pojednanie
przyzwolenie
lubienie
rozpamiętywanie
rozmyślanie
i... powstrzymanie się od wyrażania zbędnych słów.
Milczenie, często bardziej niż rozmowa, potrafi sprawić przyjemność.

Milczenie jest złotem?
Milczenie może być wszystkim.
Niezliczoną ilością domysłów i interpretacji.
Teoretycznie.
Bo praktycznie – milczenie jest niczym.

Tak, wiem, to dosyć dziwny wstęp do notki. Nawet jak na mnie. Ale... niedawno jeden z moich biegających kolegów stwierdził na fejsie, że milczenie wcale nie jest złotem, a ten stary wpis był moim odnośnie tego stwierdzenia komentarzem. Zresztą... kwestia "mówić czy milczeć" zawsze pozostawała w kręgu moich największych zainteresowań. Zagadnienie to planowałam nawet uczynić tematem rozważań mojej niedoszłej pracy magisterskiej z filozofii. I choć nigdy nie umiałam udzielić jednoznacznej odpowiedzi, jak to z tym mówieniem i milczeniem jest, choć w wielu wypadkach zdecydowanie postawiłabym na milczenie, to jednak - jako dyplomowany językoznawca, ex-studentka filozofii i blogerka - przychylałabym się raczej do przyznania pierwszeństwa mowie. Bo bez mowy nie ma komunikacji, nie ma poznania, nie ma literatury... Bo bez wyrażenia swoich pragnień, bez powiedzenia na głos o swoich potrzebach, często z ich realizacją pozostajemy sami i znikąd nie dostajemy pomocy.

Po opublikowaniu na blogu relacji z Biegu Chomiczówki przydarzyła mi się taka sytuacja:

Czasem warto jest mówić na głos, o czym się marzy. Ba, czasem warto nawet o tym napisać. Choćby na blogu. Ci, którzy mają to nieszczęście spotykać się ze mną więcej niż raz w tygodniu, wiedzą, że od jakiegoś czasu nie marzyłam o niczym innym, jak o darmowym karnecie do fitness klubu na kolejny miesiąc. A tu... Wracam sobie z wybiegania i znajduję taką oto wiadomość:
"Pani Małgorzato, zgodnie z prośbą WCA - sponsora karnetów - informuję, że mamy dla Pani wspomniany w blogu karnet :) Bardzo proszę o kontakt telefoniczny /.../ lub adres do wysłania. Pozdrawiam. Ela Iglewska-Romanowska (dyrektor Biegu Chomiczówki)".

A po opublikowaniu relacji z GP Żoliborza... "Gosiu, tak mi się skojarzyło po Twoim ostatnim wpisie. Wiesz, że w cyklu Szybko Po Woli też możesz, jako bezrobotna, wystartować za darmo?" - poinformowała mnie koleżanka z parkrunu.


Owszem, wiedziałam, że takie zawody istnieją, i że w kwietniu odbyła się pierwsza runda. Owszem, zaglądałam nawet kiedyś na stronę internetową imprezy, zachwyciłam się nazwą cyklu (jako językoznawca nie mogłam nie docenić tej gry słów) i logo ślimaka nawiązującym nie tylko do wieloznacznej nazwy, ale i do kształtu trasy. Po skonfrontowaniu jednak cennika (a naprawdę nie jest on wygórowany) z zawartością mojego portfela nawet nie zagłębiałam się w regulamin. Dzięki podpowiedzi Kasi naprawiłam swój błąd, dowiedziałam się, że zbliża się termin drugiej rundy, napisałam maila do organizatora, wykonałam telefon, zostałam zwolniona z opłaty, znalazłam się na liście startowej i w rezultacie w niedzielę 4-go maja stawiłam się w Parku Szymańskiego.


Pod względem organizacyjnym nie mam imprezie nic do zarzucenia. Wszystko przebiegało, jak należy. Dodatkowymi walorami niedzielnego biegu były zaś:
- przyjemne, niewyeksploatowane miejsce (bo ile można biegać w Parku Skaryszewskim i na Kępie Potockiej?),
- trasa (nie licząc kilku ostrych zakrętów) wcale nieślimacza,
- kameralna, niemal rodzinna atmosfera (w biegu wzięło udział 105 uczestników, dzięki czemu bez trudu można było zrobić grupowe zdjęcie),
- wspaniali kibice (ludzie, którzy przychodzili do parku na niedzielny spacer, siadali na ławeczkach wzdłuż trasy i naprawdę bardzo angażowali się w doping),
- izotonik, pomarańcze i słodkie bułeczki, które oprócz wody czekały na mecie na biegaczy,
- losowanie dodatkowych nagród.
Z pomocą przyszła też organizatorom słoneczna (acz nieupalna) pogoda. Po deszczu, który prześladował warszawskie imprezy biegowe od Biegu Dookoła Zoo począwszy, nie pozostał nawet ślad.

Co do mojego startu zaś... W kolejce do TOI TOIa zapytał mnie Daniel Karolkiewicz (ten miły chłopak w okularach z ENTRE.pl), jak planuję pobiec, po czym...
- A nie... Ty przecież będziesz improwizować - sam sobie odpowiedział. I się nie mylił.

Miało być powoli. Miało być o tym, że ślimak, który jest znakiem rozpoznawczym cyklu "Szybko Po Woli", powinien być i moim znakiem rozpoznawczym. Bo bardzo się ślimaczę, bo mam twardą skorupkę, przez którą ciężko się przebić, bo czasem pokazuję rogi... Tymczasem... Jak na swoje możliwości byłam dziś niczym Speedy Gonzalez. Swoją życiówkę z Biegu Dookoła Zoo - 50:17 (czas netto) - zastąpiłam nową - 50:15 (czas brutto) :)


Milczenie jest złotem? Może i tak. Może powinnam powstrzymać się od pisania i zachować informację o cyklu "Szybko Po Woli" dla siebie. Żeby następnym razem w Parku Szymańskiego nie zjawiły się tłumy, żeby nie ściągać sobie na kark konkurencji... Ale... ktoś powiedział o tych zawodach mnie, więc i ja przekazuję dalej. A kolejnej rundy już się nie mogę doczekać. Zwłaszcza, że wypada w moje urodziny.

1 komentarz:

  1. doskonale pamiętam ten wpis o milczeniu i mowie. a Ty zapewne pamiętasz moje zdanie w tej sprawie więc chyba nie będę się powtarzała :)
    co do mówienia czy też pisania na głos o marzeniach... w sumie się zgadzam. jak się nie powie, czego się oczekuje, to nikt nie będzie w stanie tego spełnić, bo nikt nie siedzi w naszych głowach. chyba, ze to ktoś bardzo bliski i zna nas na wylot... a z drugiej strony i to niekoniecznie.
    jednak zauważyłam u siebie, ze jeśli napiszę (ta reguła działa tylko u mnie na blogu :)) o czymś na co czekam, co planuję, co chcę aby się spełniło, to zazwyczaj szlag trafia wszystko i dupa. nic z tego nie wychodzi. zatem teraz piszę dopiero po fakcie :)
    fajny prezent zatem urodzinowy Ci się szykuje :)

    OdpowiedzUsuń