czwartek, 24 kwietnia 2014

biegowa kuroniówka

Kiedy jakieś dwa miesiące temu dowiedziałam się od znajomego z ENTRE.pl, że kolejny cykl Grand Prix Żoliborza tradycyjnie ruszy w kwietniu, bardzo się ucieszyłam. Bo choć w pierwszych dwóch biegach zeszłorocznej edycji towarzyszył mi pech, to jednak świetna organizacja (elektroniczny pomiar czasu, opieka medyczna, posiłek regeneracyjny, dobrze oznaczona trasa, dodatkowe nagrody - nie tylko dla zwycięzców, opłata startowa z gatunku przystępnych), niemal rodzinna atmosfera (w roku 2013 startowało w poszczególnych biegach około 200 osób), ukłon organizatorów w stosunku do osób bezrobotnych i pełen niespodzianek bieg ostatni (w tym wylosowane buty biegowe marki Puma, które rozpoczęły moją całkiem niezłą passę konkursową) pozostawiły w mojej pamięci bardzo pozytywne wrażenia i sprawiły, że Grand Prix Żoliborza w moim prywatnym rankingu imprez cyklicznych był absolutnym numerem 1.


Tuż po tych przeciekach informacje zaczęły wreszcie pojawiać się w internecie. Kolejne niusy nie pozostawiały wątpliwości, że będą zmiany. I tak... Zamiast czterech biegów organizator zdecydował się na trzy, z których każdy zaplanowany został na innym dystansie i w zupełnie innych okolicznościach przyrody (5 km na Kępie Potockiej, 10 km wokół Cytadeli i 15 km brzegiem Wisły). Zamiast sobotnich poranków na rozgrywki wybrane zostały środowe wieczory. Do tego doszło jeszcze kilka drobiazgów podnoszących jakość imprezy:
- możliwość wcześniejszego odebrania pakietu startowego, co miało rozładować kolejkę w dniu zawodów i ułatwić życie osobom pędzącym na bieg prosto z pracy;
- możliwość zapisania się z góry na wszystkie biegi;
- możliwość (ale nie obowiązek!) zamówienia pamiątkowej koszulki technicznej (dla osób płacących jednorazowo za całość to koszt raptem 10 zł);
- medal po każdym biegu (w zeszłym roku czasem był to medal, a czasem inny gadżet).
Diabeł tkwi w szczegółach, więc moim skromnym zdaniem duży plus dla organizatora za dbałość o nie się należy.



Najważniejsze jednak dla mnie pośród tych wszystkich zmian było to, że jedna rzecz pozostała niezmienna. Biegi w cyklu GP Żoliborza to wciąż jedyne znane mi biegi (nie licząc tych, które bezpłatne są dla wszystkich), w których osoby bezrobotne mogą wystartować za darmo. Wystarczy tylko przesłać na wskazany w regulaminie adres mailowy skan zaświadczenia z Urzędu Pracy, by znaleźć się na liście startowej. Jako szczęśliwa posiadaczka takowego nie omieszkałam skorzystać z tej "biegowej kuroniówki".

Dzień przed zawodami odebrałam w Sklepie Biegacza pakiet startowy. Na pierwszy rzut oka wydawać się on mógł dość skromny, ale tak naprawdę zawierał wszystko, co trzeba. W niewielkiej szarej kopercie znajdowały się: agrafki, numer startowy, chip (nad udoskonaleniem którego grupa ENTRE.pl pracowała swego czasu dość intensywnie) i kupon na posiłek (a catering na biegach organizowanych przez ENTRE.pl słynie ze swej jakości i troski nie tylko o mięsożerców). Nie zawierał zaś ton makulatury, jakimi raczą nas zazwyczaj organizatorzy innych imprez biegowych.


W dniu zawodów (czyli wczoraj) od samego rana zastanawiałam się nad tym, które buty założyć. Organizator bowiem uczciwie uprzedzał, że trasa będzie miała charakter przełajowy i niemal w całości prowadzić będzie po trawnikach. Doradzał nawet wybór kolców. Do tego na kilka godzin przed zawodami w północnej części Warszawy zaczęło lać i grzmieć. I choć oczyma duszy widziałam już, że historia się powtórzy, a ja podczas 1. rundy GP Żoliborza będę raczej się ślizgać niż biegać (rok temu było to ślizganie się w śnieżnej brei: http://www.bieganie.pl/?show=1&cat=7&id=5092), nie zdecydowałam się na buty trailowe. Odziana w skromną biel i czerń oraz wysłużone Asicsy Gel Puls 3 po godzinie 18.00 stawiłam się na Kępie Potockiej.


Kępa Potocka to miejsce dobrze znane warszawskim biegaczom. Dzięki licznym zawodom, które się tu odbywają (sztafeta Accreo Ekiden, Żoliborski Bieg Mikołajkowy, Wybiegaj Sprawność, a ostatnio także parkrun Warszawa-Żoliborz) oraz dzięki atestowanym ścieżkom biegowym na 2 i 5 km. Od jakiegoś czasu jednak, za sprawą remontu Trasy Toruńskiej, wykorzystanie tych ścieżek podczas treningów nie do końca jest możliwe. A i organizatorzy zawodów muszą trochę pogłówkować nad wytyczeniem nowych tras. Nie powiem, bardzo byłam ciekawa, jak wybrnie z tego ekipa ENTRE.pl. Zwłaszcza, że zwierz (mrówkojad?) z mapki zamieszczonej na stronie http://www.gpzoliborza.pl/ wyglądał intrygująco, a kilometry biało-czerwonej taśmy (podobno 3), które zobaczyłam po dotarciu na miejsce, zdawały się tworzyć zagadkowy labirynt.


"To nie jest trasa na życiówkę" - pomyślałam, gdy tylko minęłam linię startu. Wąski początek utrudniał wyprzedzanie, nieco śliska trawa, dziury (pewnie wykopane przez psy) i wystające korzenie też nie ułatwiały życia. Pośladki nieustająco przypominały mi o tym, że dzień wcześniej podczas treningu interwałowego Teamu ASA - Biegiem Po Zdrowie Martyna dała nam solidny wycisk. Do tego w drugiej części pętli doszły liczne serpentynowe zakręty oraz liczne podbiegi i zbiegi, podbiegi i zbiegi, podbiegi i zbiegi... A jednak... Uroki biegania po takim terenie i zachwyt nad pomysłowością organizatora (naprawdę nie spodziewałam się, że z tej Kępy można coś takiego wycisnąć) zrobiły swoje. Po pierwszym okrążeniu, gdy spojrzałam na stoper, zorientowałam się, że jeśli utrzymam tempo, mam szansę na rekord. Po drugim okrążeniu zaś stoper pokazał mi, że jej nie zmarnowałam. 24:20 - te liczby zobaczyłam na wyświetlaczu zegarka, a za kilka minut również w SMSie.



Cóż... Sporo pojawiło się po biegu głosów, że trasie trochę zabrakło do pełnych 5 km. Niektórym zaś GPS-y pokazywały 5 km z groszami. Jedni mówią, że to dlatego, iż pełna zakrętów trasa dawała możliwość robienia skrótów, a inni, że przy tak krętych trasach zegarki lubią wariować. Ciężko orzec, gdzie leży prawda, więc dla własnej wygody trzymać się będę wersji oficjalnej.




Po biegu przyszedł czas na pogawędki ze znajomymi, na wypicie wody i herbaty, na wymianę kuponu na przepyszną babeczkę, dobrze znaną niektórym ze sztafety w Arkadii, na udekorowanie zwycięzców (wśród kobiet były to kolejno trzy reprezentantki mojej grupy wiekowej K-30: Ilona Polak, Justyna Kostrzewska i Joanna Romaniuk, a wśród mężczyzn: Sebastian Polak, Miłosz Sowiński i Rafał Rusiniak) oraz na mini konkurs, w którym do wygrania były trzy egzemplarze autobiografii Mo Faraha "Siła ambicji".


Ma się czas na czytanie aktualności na fejsie, to się wie, ma się czas na trening ze sztangami, to się szybko podnosi rękę. Potem i tak wszyscy mówią, że mam szczęście, ale... Nie muszę chyba dodawać, że po pytaniu o to, z którego roku pochodzi rekord świata w półmaratonie kobiet, jedna z tych książek trafiła do mnie. I nie muszę też chyba dodawać, że na kolejną rundę GP Żoliborza czekam z niecierpliwością. Zapiszę się na nią nawet wówczas, gdy nie będę już bezrobotna. 30 zł za pakiet startowy na ten bieg to naprawdę niewygórowana cena.

1 komentarz:

  1. Super czas wykręciłaś-gratulacje! GP Żoliborza to świetny bieg, gdybym mieszkała w Warszawie na pewno bym też tam była, ale być może pobiegnę Cytadelę, fajnie się tam biega.

    OdpowiedzUsuń