środa, 30 kwietnia 2014

a Lorien biegnie, biegnie...

W Biegu Dookoła Zoo, jak już pisałam, towarzyszył mi mąż. Dumna byłam z niego niesamowicie. Nie tylko dlatego, że w tak parszywą pogodę i o tak wczesnej porze chciało mu się ruszyć tyłek z ciepłego łóżeczka. Nie tylko z powodu niezłego wyniku, jaki osiągnął po dość długiej przerwie w regularnym trenowaniu. Przede wszystkim dlatego, że nie szukał żadnych wymówek w dniu, w którym szukać ich mógł. Bo był to bardzo ważny dla niego dzień - dzień koncertu jego zespołu (Lorien), pierwszego w składzie z nowym basistą. Mam nadzieję, że ten krótki biegowy wstęp uzasadni obecność na tym blogu bardzo osobistej relacji (a w zasadzie luźnych impresji, niepozbawionych wtrętów o bieganiu) z wydarzenia, które miało miejsce 26.04 w Centrum Promocji Kultury.

PROLOG
Jako pierwsza zagrała tego sobotniego wieczoru warszawska grupa Asymptota, doceniona w zeszłym roku przez publiczność Emergenza Festival Polska. Zespół obiecał na fejsowej stronie wydarzenia depresyjno-melancholijne brzmienie gitar z garażową okrasą, niebanalną warstwę tekstową, post-punkowego ducha, specjalny układ taneczno-mimiczno-gestykulacyjny w wykonaniu wokalisty. Obiecał i słowa dotrzymał. Oprócz tych walorów występ Asymptoty miał dla mnie również niezwykłą wartość sentymentalną. Chłopaków widziałam na żywo po raz pierwszy, ale nasza (moja i męża) znajomość z basistą zespołu (Paulem Newbery) trwa już ponad rok i przepełniona jest tyloma zastanawiającymi zbiegami okoliczności, że dłuuugo by o tym pisać.
 

LORIEN - KRÓTKIE INFO 
Zespół dobrze znany koneserom mrocznego rocka za sprawą bardzo aktywnej działalności muzycznej w latach 1995-2005. Wiele piosenek z dwóch pierwszych płyt ("Lothlorien", 1998 i "Czarny Kwiat Lotosu", 2002) do dziś wpisuje się w kanon polskiego gotyku. Po ośmiu latach przerwy zespół wznowił działalność i ze świeżą energią przystąpił do pracy nad nowym materiałem. W dzisiejszych muzycznych rozwiązaniach grupa sięga nie tylko do gotyckich korzeni. Swoją twórczość określa mianem szeroko pojętego rocka alternatywnego, w którym pobrzmiewają echa trip hopu, metalu i muzyki orientalnej.

LORIEN, CZĘŚĆ PIERWSZA: SZKARŁAT
 
Każdy koncert zespół zaczyna od krótkiego INTRO. Nowe, które powstało po reaktywacji, w warstwie wokalnej składa się z wokaliz Ingi Habiby i śpiewanego na różne sposoby wersu "Lorien budzi się z comy". Comy - czyli śpiączki, w którą zespół zapadł na ładnych parę lat i która, jak to Inga stwierdziła w tym oto wywiadzie, czasami jest niezbędna. Że użyję porównania biegowego - jak roztrenowanie u biegaczy.



Często dziwiłam się, gdy po zmianie basisty (pod koniec zeszłego roku Tomika "Wincenta" Wincenciaka zastąpił Darek Goc) mąż podrzucał mi po próbach do przesłuchania nowe wersje starych piosenek. Często powtarzałam wówczas: "Po co grzebiecie się w czymś, co już kiedyś zostało zrobione? Nie lepiej zamknąć ten etap i skupić się na tworzeniu nowego materiału?". A jednak, sama wiem to po sobie, że autorzy (czy to tekstu, czy muzyki) mają nieustającą chęć poprawiania swojego dzieła. Tak jak ja już po wyrzuceniu w eter wciąż i wciąż edytuję swoje posty (by coś dodać, coś wyrzucić, zmienić choćby jedno słowo czy sformułowanie na lepsze, które mi się później wymyśli), tak muzycy z Lorien dopieszczali ostatnio CICHY SZEPT - utwór pochodzący z pierwszej płyty ("Lothlorien", 1998), który na koncertach w towarzystwie nowszych piosenek niestety trącił już myszką. Wersja po liftingu, wzbogacona o partie grane przez Ingę na ormiańskiej fujarce, zabrzmiała naprawdę nowocześnie i niebanalnie.

A ona biegnie, biegnie
Przez bagna lasy pola
Zmęczona, zdyszana...


Piosenka ŚWIATŁO to taki mój "biegowy hymn".








Mgła i wiatr to dusza moja
Słodki deszcz to moja krew
Tętnem moim czas płynący
Oczy moje ogniem gwiazd...


Na pierwszych koncertach po reaktywacji Lorien nie uwzględniło w swoim repertuarze JA ISTOTY. Powróciła ona na setlistę za sprawą nowego basisty. To jest więc najlepszy moment, by poświęcić mu kilka słów. "Decyzję o współpracy podjęliśmy już przed świętami. Ale z oficjalną prezentacją chcieliśmy poczekać, aż nabierzemy obustronnej pewności. Teraz, po kilku wspólnych próbach, możemy wreszcie ogłosić wszem i wobec: oto on - nowy basista Lorien!!! Nazywa się Dariusz Goc, znany jest m.in. z zespołów Mordewind, Delira i Kompany, Derwana, Gladius Noctis, Fonofobia, a grać potrafi nie tylko na gitarze basowej. W zbiorze jego instrumentów znajdują się kontrabas elektryczny, gallichon, didgeridoo oraz... liczne łyżki, noże i widelce :) Nawet z nich Darek potrafi wyczarować muzykę :)" - napisałam kiedyś na fejsowym fanpage'u, czym podobno przyprawiłam go o rumieńce. Dziś opis ten mogłabym wzbogacić o całą masę innych komplementów. Ale po co zawstydzać chłopaka? Dodam więc jednie (wtajemniczeni zrozumieją aluzję), że Darek to świetny przykład tego, iż umiejętność robienia na scenie show nie wyklucza perfekcyjnego grania na instrumencie.

WYKLĘTY to jedna z mniej lubianych przez mnie piosenek i klasyczny przykład na to, że o gustach się nie dyskutuje. Bo co nie podoba się mnie, komuś innemu podobać się może bardzo. Chociażby mężowi. Czyli Piterowi... gitarzyście i drugiemu wokaliście, postaci, która na scenie nie szaleje tak bardzo jak Darek, nie przykuwa uwagi tak bardzo jak Inga, ale... Chyba nie przesadzę, jeśli powiem, że bez niego ten zespół by nie istniał.











CZTERY ŚCIANY ŚWIATA to jedyny utwór w dorobku zespołu z cudzym tekstem. Autorem jest nie byle kto - sam Jonasz Kofta. W zeszłym roku na scenie tego samego Centrum Promocji Kultury Inga wyśpiewała sobie swoją kompozycją wyróżnienie podczas festiwalu "Moja wolności". Czy oprócz osobistej satysfakcji miało to jakieś przełożenie na jej karierę i jakieś znaczenie na muzycznym rynku? Zamiast rozpisywać się o beznadziei polskiej branży muzycznej, wystarczy, jak przekopiuję tu fragmenty wiersza:  

Przed ścianą dźwięku stoją głusi 
Modlą się do muzyki 
Kiedy nie pragniesz, kiedy musisz 
Lepiej być nikim  /.../

Jest świat ze ścian Rosnących w górę W nim traci wartość słowo Ja stoję przed zwyczajnym murem I walę w niego głową
Większość tekstów jest jednak autorstwa Ingi. Jednym z częściej pojawiających się w nich motywów są anioły: upadłe, wygnane z raju, samotne, zbuntowane i - jak w piosence ANIOŁ DO EWY - zakochane. A skoro już w temacie "lorienowej rodzynki" jestem... Inga Habiba występuje od 16. roku życia. Przewinęła się przez składy bardzo licznych zespołów i projektów, z czego do najpopularniejszych należą Ahimsa i One Million Bulgarians. Artystką jest dojrzałą i wszechstronną. Śpiewa, pisze, komponuje, sama potrafi zrealizować nagrania. Ma swój własny niepowtarzalny styl, talent, urodę, temperament i taką energię, że jeden zespół to dla niej za mało (równolegle występuje w akustycznym projekcie HabiArJan). Znajomi, którzy w CPK-u mieli okazję zobaczyć ją po raz pierwszy, byli pod wrażeniem. A ja... już od kilkunastu lat się zastanawiam, jak to się dzieje, że z tym wszystkim nie jest w stanie wypłynąć na szersze wody.
Mów do mnie, mów
Słodko tak
O tym, co naprawdę się nie stanie,
W głowie zamęt mam,
W oczach blask,
A we włosach kwitnie jaśmin...

- któregoś dnia napisała Inga. I dziwnym zrządzeniem losu zupełnie niezależnie w tym samym czasie Piotr wymyślił muzykę, która - jak się po konfrontacji okazało -
świetnie współgrała z tym tekstem. Nie jestem osobą, której słoń nadepnął na ucho, ale... zawsze z niekłamanym podziwem obserwuję, jak mąż tworzy muzykę. Jak z chaotycznych nut i dźwięków nagle powstaje spójna całość. A gdy do tego dzieje się to jeszcze w takim tempie, jak w przypadku pochodzącej z nowego materiału MÓW DO MNIE... Gdyby Piter biegał tak szybko jak skomponował tę piosenkę, to na podium widziałabym go nieraz.
********** 
Po MÓW DO MNIE przyszedł czas na lekko improwizowany instrumentalny przerywnik, podczas którego Inga zeszła ze sceny. Przerywnik w tej muzycznej wycieczce zrobię więc również ja. Niewiele osób z tych, które przychodzą na koncerty, zdaje sobie sprawę z tego, jak ważne jest miejsce, w którym odbywa się koncert. Często słyszę po imprezie w miejscu, które nie stworzyło odpowiednich możliwości, że zespół był do bani. Na szczęście, Centrum Promocji Kultury zapewniło zespołowi wszystko, co pozwoliło zabrzmieć na prawdę dobrze: sprzęt, akustyków, którzy dwoili się i troili, by słuchacze usłyszeli brzmienie każdego instrumentu, wszystkie niuanse, smaczki i misternie wybrane efekty, przestrzeń, która pozwoliła falom dźwięku odpowiednio się rozejść, oświetlenie, które dało widowisku klimatyczną oprawę i dużą scenę, która nie krępowała muzykom ruchów i pozwoliła rozwinąć skrzydła.

LORIEN, CZĘŚĆ DRUGA: CZERŃ

Kto pierwszy rzuci kamieniem
W moje okaleczone istnienie
Gdy wyda się tajemnica
Że nie mam już swoich skrzydeł...                     
Po przerwie Inga wróciła przebrana w ten oto strój, a zespół wykonał KAMIEŃ I SAMOTNOŚĆ - utwór, który po liftingu tak jak CICHY SZEPT na głowę bije wersję z płyty ("Czarny Kwiat Lotosu", 2002). Po zachowaniu widać, że zespół też to czuje. Wszyscy zdają się być... uskrzydleni.

Domniemana zdrada boli bardziej niż cierń... 

PIQS to najmniej lubiany przez mnie punkt koncertu. Nie miałabym nic przeciwko temu, by zastąpiła go BEZBRONNA ONA. Nie tylko dlatego, że jest w niej coś o bieganiu.

A ona już nie czuje nic,
Na zimny wiatr skazałeś ją,
A teraz gdy chcesz znowu być,
Ona zaczyna biec bez tchu

Nie złapiesz jej, jest ulotną
Nie złapiesz...



DWÓCH. Dwóch mężczyzn tworzy tzw. sekcję rytmiczną. Jeśli chodzi o charaktery, są tak odmienni jak Kain i Abel (to na motywach tej historii biblijnej powstała ta piosenka). Nikt na nikogo jednak noża nie podniósł. Bo dwaj panowie mimo swej odmienności twórczo się uzupełniają. Basistę Darka już znacie, a ten drugi to perkusista Głogu. Muzycy, którzy mieli okazję z nim grać, twierdzą, że to świetny technicznie perfekcjonista i lepszego nie spotkali. A ja (tak zupełnie prywatnie) mogę zdradzić, że z równą pasją co o swoje talerze i gary z zestawu perkusyjnego dba zawartość talerzy i garów kuchennych. Tylko ja na swoją kaczkę w soczewicy z fasolką i z frytkami nie mogę się doczekać (coś czuję, że jak tak dalej pójdzie, to może jednak poleje się krew). I niech nie zwiedzie Was jego groźna mina. Rafał ma w sobie tyle anielskiej cierpliwości, by... wytrzymać sylwestra w towarzystwie biegaczy (you know what I mean). Może to dlatego, że sam sporo kilometrów przemierza na rowerze.

CZARNY KWIAT LOTOSU to hit Lorien numer 1. Piosenka, która na youtube krążyła całe wieki przed powstaniem oficjalnego kanału, jedyny utwór zespołu, do którego powstał teledysk. Wiele przypadkowych osób wprawiło mnie niegdyś w zdumienie, mówiąc mi, że go zna. Jakiś czas temu Piter przyniósł od Ingi pierwotną wersję piosenki. Z zupełnie innym tekstem. Ciekawe, jaki tytuł nosiłaby druga płyta, gdyby tamta wersja się utrzymała.








Jedno ciało, jeden oddech
 Tego chcę, tak bardzo tego chcę... 
CIAŁO NA PÓŁ, kolejna z nowych piosenek, to przykład tej lżejszej twórczości Lorien. Tekst Ingi zaś jest tym z gatunku osobistych. Więc skoro już na osobiste tory wchodzimy... Dokładnie pamiętam ten dzień, gdy zapadła decyzja o reaktywacji Lorien. Dokładnie też pamiętam, jak po dwóch tygodniach prób zespół podjął decyzję, by informację o tym puścić w świat. Pamiętam, jak 28.02.2013 rozkręcaliśmy fejsowy fanpage (dzięki czemu jako tzw. "pani redaktor" awansowałam na członka zespołu). Pamiętam, jak tego samego dnia Piter wyszedł nieco wcześniej z pracy i kursował na trasie Warszawa - Białobrzegi, wożąc swojego tatę do szpitala i z powrotem. Pamiętam, jak był umówiony ze mną i z dwójką moich znajomych na pokaz filmu "Gorejący krzew" Agnieszki Holland  i jak on - mimo ciężkiego i stresującego dnia - dotarł na czas, a znajomi - mimo iż jechali z pobliskiego Mokotowa - wystawili mnie do wiatru.
Jedno ciało, jeden oddech
Tego chcę, tak bardzo tego chcę...
Jako część tego jednego ciała pewnie już nie umiem spojrzeć na to całe zamieszanie obiektywnie, ale... Ci, którzy mnie dobrze znają, wiedzą, że w stosunku do najbliższych jestem najbardziej krytyczna, a prawienie komplementów i wystawianie laurek nie przychodzi mi lekko. Ten ostatni koncert był jednak najlepszym, na jakim byłam. Dowodem niech będzie to, że poprzednie (choć były wśród nich i bardzo ważne, i bardzo sentymentalne) nie doczekały się takich recenzji. I po poprzednich nie doczekałam się aż tylu pozytywnych opinii od znajomych (słowa "profesjonalizm" i "nie spodziewałem/am się" przewijały się w nich dość często). A nawet jeśli faktycznie to całe moje pisanie pozbawione jest jakichkolwiek obiektywnych podstaw, to... Czy komuś, na kim polegać mogłam zawsze i kto wspierał mnie na każdym kroku, gdy zaczynałam swoją przygodę z bieganiem, nie należy się takie samo wsparcie w jego pasji?



Spłynął na nas prosto z nieba
Owinięty w całun z zimnych gwiazd
Czarne włosy aż do ziemi
Splątał w gniewie jego Jego Ojciec Wiatr...

BARWY  nucę sobie często podczas biegania. Zwłaszcza w złą pogodę, gdy mam wrażenie, że w którąkolwiek stronę bym nie pobiegła, to wiatr zawsze wieje mi w twarz.
Zapowiadając kolejny świeży utwór Inga opowiedziała, jak doszło do jego powstania. Jak pracowali kiedyś nad inną piosenką, która wybitnie im nie szła. Jak podczas jednej z prób usiadła zrezygnowana w kąciku i jak nagle spośród różnych dźwięków wydobyła riff grany przez Darka. Szybkie przetasowanie elementów i... 
Za nieważne uważam swoje uniesienia
Swoje gniewy, utopijne żale
Te spojrzenia naiwne, w co wierzyłam głupia...
Tak powstało NIEWAŻNE. Jak dla mnie najbardziej chwytająca za trzewia lorienowa kompozycja. Przykład tego, że (tak jak w sporcie) nie ma reguły w osiąganiu dobrych rezultatów i nie wszystko musi iść tak gładko jak w przypadku MÓW DO MNIE.

Piosenką zagraną na bis, a zarazem piątą z tych, które szykują się na nową płytę, były SNY MOJE.  
W moich snach nie ma miłości, w moich snach nie ma uniesień
Nie ma w nich jasnych kolorów, nie ma w nich przyjaznych ludzi
Jestem ciągle czyimś celem, ktoś mnie ciągle nienawidzi
Spadam w przepaść w ciemnej windzie, z krzykiem budzę się o świcie...
Moje sny nie należą ostatnio do zbyt kolorowych, ale na brak miłości to chyba nie mogę narzekać. Bo - wracając do początków tego wpisu - który mąż narażałby się na ewentualną kontuzję i wybrałby się z żoną na jakiś durny Bieg Dookola Zoo w dniu, gdy czeka go taki ciężki wysiłek? Przewożenie sprzętu, próby, sam koncert... Tak samo jak w przypadku biegania, przed koncertem trzeba się solidnie przygotować, a potem wykazać się odporną psychiką i sprawnością fizyczną... Owszem, artystyczne spełnienie na scenie tak jak bieg wyzwala też endorfiny, ale... Mimo wszystko artyści mają gorzej niż biegacze. Efektu ich pracy nie da się zmierzyć za pomocą stopera. A na to, czy określi się ich mianem DOBRYCH, wpływa wiele skomplikowanych czynników - i tych, które wynikają z gustu słuchaczy oraz z ich chęci wysłuchania czegoś nowego (wielu z nich wyrabia sobie opinię na jakiś temat, nim w ogóle zapozna się z materiałem), i tych, które wynikają z różnych szołbiznesowych układów i układzików.

EPILOG 
Skoro od Biegu Dookoła Zoo wyszłam, na Biegu Dookoła Zoo skończę. Rozpisałam się ostatnio o cenie tych zawodów - niewspółmiernie wysokiej w stosunku do jakości. A jednak chętnych do wzięcia udziału w tej imprezie wraz z dziećmi było około 1,5 tysiąca. Bilety na cykl imprez MŁODA KULTURA W CPK, w ramach którego odbył się koncert Lorien i Asymptoty, kosztują zaledwie 5 zł. Nie liczyłam, ile przyszło osób, ale... Nie rozumiem ludzi, no nie rozumiem...


PS. Piosenki, którymi olinkowałam poszczególne tytuły, niestety nie są wersjami z ostatniego koncertu. Czasem są to wersje studyjne sprzed lat, czasem materiały z prób, a czasem wykony z innych koncertów. Jeśli zaś chodzi o zdjęcia, to poza fotami Asymptoty wszystkie wykonała niezastąpiona Ewa Kiec (ewakiec.com), która, jak widać, świetnie się sprawdza nie tylko w roli fotografa biegowego. Cała jej galeria dostępna jest tutaj: https://www.facebook.com/amazisa/media_set?set=a.732076040170923.1073741840.100001056022973&type=1

7 komentarzy:

  1. No masz......... chyba nigdy nie dostaliśmy tak rzetelnej i pięknej recenzji:)Pełne wzruszenie.Dziękuję Gosiu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja się wzruszyłam na koncercie, więc jest remis :)

      Usuń
  2. Pełne wzruszenie,dziękuję Gosiu:)

    OdpowiedzUsuń
  3. nikt by tego lepiej nie napisał :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No w tym przypadku to chyba nawet Ty byś lepiej tego nie zrobił ;)

      Usuń
  4. Wspaniale się czytało tego posta! Kto nie był na koncercie, niech żałuję.
    Było cudownie, a świetna relacja pozwoliła choć na chwilę wrócić do tych pełnych emocji chwil.
    Pozdrawiam,
    Lirazel

    OdpowiedzUsuń