niedziela, 8 czerwca 2014

smuga cienia

Niedawno w "moim" sklepie robił zakupy pewien pan, który - jako stały klient - korzystać u nas może z 15-procentowego rabatu. W celu dokonania identyfikacji poprosiłam go o dowód osobisty. Zerknęłam na imię, nazwisko, datę urodzenia...
- O! Jest pan tak samo jak ja czerwcowym bliźniakiem! Nawet w niewielkim odstępie czasu mamy urodziny - zauważyłam.
- Tyle że pani jest pewnie ode mnie z 10 lat młodsza.
- Nie - pokręciłam głową. - Jestem od pana rok starsza - dodałam, wprawiając go w zdumienie. I gdybym miała cień podejrzenia, że pan jest biegaczem, z dumą bym oznajmiła, że już za dwa lata reprezentować będę kategorię K-40.

**********

A jednak nie taki straszny grafik, jak go malują... Zanim pojawiła się w pracy rozpiska na czerwiec, podeszłam któregoś dnia do Ani (czyli mojej kierowniczki) z prośbą.
- Czy układając grafik mogłabyś wziąć pod uwagę, że zależy mi na tym, bym konkretne 3 dni miała wolne?
- Jakie? - zapytała Ania.
Wyciągnęłam z kieszeni ściągawkę, którą sporządziłam misternie w oparciu o kalendarium biegowe, i zaczęłam recytować:
- 8 czerwca...
- Przecież to święto - przerwała mi Ania. - Ten dzień jest ustawowo wolny od pracy.
Muszę przyznać, że się zdziwiłam. Po pierwsze dlatego, że pracując przez kilkanaście lat w "wolnym" zawodzie nigdy nie przywiązywałam uwagi do takich dat. Bo jako filmowca nie obowiązywały mnie ani żadne kalendarze państwowe, ani żadne ustawy, ani żadne święta, ani żadne prawa czy kodeksy, a jedynie tajemniczy Regulamin Grupy Zdjęciowej, którego chyba nikt nigdy na oczy nie widział. Po drugie... Fakt... 8 czerwca wypada bardzo ważne święto. Tego dnia obchodzę urodziny. Hmm... Czyżby mnie coś ominęło? Może odkąd stałam się znamienitą biegaczką (hahaha) i zaczęłam pisać Wielką Improwizację, to dotychczas niewiele znaczące wydarzenie urosło do rangi święta narodowego?
- Naprawdę? Jakie? - wykrztusiłam z siebie, gdy wreszcie zapanowałam nad opadem szczęki.
- Zielone Świątki.
- Aaa... - ucieszyłam się i do domu wróciłam w podskokach. Bo wiedziałam, że dzięki temu w dniu swoich urodzin będę miała choć cień szansy, by zmierzyć się z pewnym wyzwaniem.


**********

Nie skakałam z radości, gdy obudziłam się dziś rano. Wczoraj w nocy po ciężkim dniu wróciłam do domu w nastroju z cyklu "o-kurwa-ja-pierdolę". Do tego po kilku dniach wielogodzinnej pracy na nogach czułam się cała obolała i ledwo wygramoliłam się z łóżka. Intuicja mi podpowiadała, że to nie jest dzień na łamanie 50 minut, a mój cień szansy gdzieś się ulotnił. Co więcej, gdy zerknęłam za okno i zobaczyłam jaskrawe słońce w pełnej krasie, zorientowałam się, że w ogóle o jakikolwiek cień będzie dziś bardzo ciężko. Temperatura, którą pokazywał termometr, również nie napawała optymizmem.

Niezły ze mnie numer :)
A jednak, nie roztkliwiając się nad sobą, około 9.40 stawiłam się w Parku Szymańskiego, odebrałam numerek (za który już tym razem jako z-robotna uczciwie zapłaciłam), ogarnęłam się nieco i punkt 10.00 wystartowałam w 3. rundzie GP Szybko po Woli.

- Widzimy teraz kolejną panią. Z numerem 99 - Małgorzata Roszkowska-Kazała. Dzisiaj ma urodziny - po pierwszym okrążeniu zaanonsował mnie Janek Goleń, organizator imprezy. "Ależ ja jestem sławna" - zażartowałam w duchu sama z siebie. 
- Z numerem 99 Roszkowska-Kazała Małgorzata. W bardzo pięknym wpisie rozsławiła nasz bieg - po drugim okrążeniu znowu usłyszałam głos Janka. No nic się nie da ukryć. Takie są właśnie uroki kameralnych imprez biegowych.
- Kolejna pani kończy bieg. Małgorzata Roszkowska-Kazała. Na złamanie pięćdziesiątki jeszcze musi poczekać - gdy przekraczałam metę stwierdził Janek, a bezlitosny zegar pokazał 52 minuty.

 wyścig z cieniem

Zawiodło mnie dziś ciało, zawiódł mnie dziś nastrój, a chyba wszystkich uczestników imprezy (widać to również po słabszych niż ostatnio wynikach czołówki) zawiodła pogoda. Że znowu zacytuję Janka (tym razem w fejsowej odsłonie): Trzeci bieg Szybko po Woli za nami. Przygrzało niesamowicie, było sporo powyżej 30 stopni. Hardkor. Wystartowało 109 osób, do mety dotarło 105. Trzy osoby same zrezygnowały z biegu, jednym młodym człowiekiem musiały się zająć służby medyczne i ostatecznie zabrało go pogotowie (ale nie było utraty przytomności). 

spalona słońcem

A co mnie nie zawiodło? Intuicja, która podpowiedziała mi, że tak właśnie będzie, psychika, która pomogła oprzeć się pokusie przerwania biegu bądź zamienienia go w marsz, i przede wszystkim... ludzie mnie nie zawiedli. Tuż przed startem w parku niespodziewanie pojawił się Żuczek, w trakcie pierwszego okrążenia jeszcze bardziej niespodziewanie dobiła do niego Justyna, w trakcie drugiego okrążenia najbardziej niespodziewanie zauważyłam brata, bratową i chrześnicę, a po biegu naj... naj... najbardziej niespodziewanie stałam się posiadaczką stada niebieskich królików. I w tym wszystkim zupełnie zapomniałam, że coś mnie boli i że wczoraj z pracy wróciłam w nastroju z cyklu "o-kurwa-ja-pierdolę".

słodziaki - i z wyglądu, i w smaku :P

 **********

Piszę tak trochę bez ładu i składu, ale... W ramach mojego ukochanego improwizowania zrezygnowałam z urodzinowej randki z mężem, a (chociaż na kawę, lody, piwo i bluerabbita) zaprosiłam na troszkę brata, bratową i chrześnicę. W międzyczasie odbieram i odpowiadam na niezliczone ilości życzeń: telefonicznych, mailowych, face to face i facebook to facebook. No i czekam na pewną tajemniczą rozmowę. Jeśli coś z niej wyjdzie, to już naprawdę, bez cienia wątpliwości, będę sławna. Bez żartów ;)

12 komentarzy:

  1. przyszłam Ci zaśpiewać sto lat :) pamiętałam o tym ważnym święcie. nie o Zielonych Świątkach, bo o tym uświadomiłam sobie dopiero wczoraj, ale o tym Twoim :)
    niebieskie króliki - świetne :) szkoda, że nie złamałaś 50, ale co się odwlecze, to... w takim upale musiało być faktycznie ciężko. ja źle znoszę takie wysokie temperatury i bez biegania więc mogę sobie wyobrazić jakby to było gnać po asfalcie w słońcu. co innego łazić po górach :) tam zawsze fajnie wieje i upał jest inaczej odczuwalny.
    jeszcze raz wszystkiego dobrego Małgoś :))) urodzinowego i od razu na zaś imieninowego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! sto lat!
    co do tych świąt typu Zielone Świątki - one zaskakują wszystkich, chyba niespecjalnie trzeba pracować w szalonym wolnym zawodzie:) właśnie, Zielone Świątki.... one są najbardziej zaskakujące, bo to strasznie dziwne święto i osobiście nigdy nie jestem w stanie z większym wyprzedzeniem przewidzieć kiedy wypada:)
    jak wy w ogóle daliście radę biegać w takim upale??? mój organizm nie przestawił się jeszcze tak do końca na wyższe temperatury, w efekcie cały dzień przesiedziałam na moim zacienionym balkonie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za życzenia dziękuję. Co do Zielonych Świątek - zaskakują, bo to święto ruchome. Do tego, w ogóle nie wiem, o co w nim chodzi :D A jeśli chodzi o upał, sama nie wiem, jak tego dokonałam. Dziś już bez szaleństw. Z bieganiem czekam do 22.00.

      Usuń
    2. O co chodzi w Zielonych Świątkach? O zesłanie Ducha Świętego :-) a jest o tyle ruchome, że przypada w pięćdziesiąt dni po Wielkanocy. A propos wymienionej liczby - piecdziesiątkę złamiesz następnym razem, jak tylko pogoda dopisze :-)

      Usuń
  3. sto lat!
    o..jak biegłaś w takich warunkach to już jestes dla mnie mistrzynią!
    wielki szacun

    OdpowiedzUsuń
  4. Spóźnione 100 lat!!! :-) Widziałem cię na biegu, ale nie wiedziałem o urodzinach :-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie to dobrze. To oznacza, że nie mam wypisanego na twarzy faktu, że się starzeję :) Dzięki, Tomek.

      Usuń
  5. Fajnie, że masz pracę (ponoć bliźniaki świetnie odnajdują się w handlu:) coś o tym wiem hehe:)) i smerfastyczne te niebieskie króliki:) już dawno skończyły mi się słowa uznania dla Twoich biegowych dokonań i wyczerpały pokłady zazdrości co nie oznacza, że Ci nie kibicuję. Kibicuję i jestem pewna, że wkrótce złamiesz te 50 min bez względu na pogodę i jakiekolwiek samopoczucie. A moje samopoczucie już dość dawno temu przybrało wartość wspomnianą w notce i póki co mnie trzyma... chyba dlatego, że już niedługo stanę się ryczącą 40-tką bez możliwości przepisania się do innej grupy:( zresztą...nie tylko dlatego.
    ale...kończę marudzić, dołączam serdeczne życzenia imieninowe i staję w kolejce po Twój autograf:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Spóźnione acz szczere: najlepszego! Zdrowia, zdrowia i jeszcze raz pieniędzy ;-)
    A w niedzielę nie było ani warunków do bicia życiówek ani do dobrego biegania w ogóle. Ja biegłem połówkę w Grodzisku i chyba nigdy jeszcze mnie tak nie przypiekło :-/

    OdpowiedzUsuń