Jedziemy na wycieczkę, bierzemy Misia... za kierowcę. Kierunek - Krynica. Jupi! |
Tegoroczny (piąty) Festiwal Biegowy był wyjątkowy. Bo wreszcie dotarłam tam i ja. Razem z mężem. W ramach naszych jedynych w tym roku wakacji. I przy okazji w ramach uczczenia naszej 13. rocznicy ślubu. Wreszcie i ja poczułam tutejszego ducha rywalizacji, zabawy i fair play, najadłam się lodów Koral, napatrzyłam się na znajome twarze... A jednak... z pewnych względów, o których nie chcę/nie mogę pisać, nie dane mi było w pełni cieszyć się tą atmosferą, a przeważającym w Krynicy uczuciem było to, że stoję jakby z boku. Do tego z ośmiu zaplanowanych na festiwal biegów pobiec ostatecznie mogłam tylko w trzech (po jednym biegu dziennie z narastającym kilometrażem). I to - też z tych samych względów, o których nie chcę/nie mogę pisać - nie byłam w stanie dać z siebie na nich tyle, ile bym chciała. Wiem, że w innych okolicznościach przyrody mogłabym pobiec szybciej i lepiej. Niemniej... Trzy medale są, a i garść wspomnień również się uzbierała.
05.09, PIĄTEK - BIEG NOCNY NA 5 KM
Z racji dystansu, zmęczenia po dość wyczerpującym dniu i ograniczonej widoczności bieg ten minął mi najbardziej niepostrzeżenie. Była to najprawdopodobniej najtrudniejsza piątka w moim życiu (pierwsza połowa to długi podbieg, druga zaś to powrót tą samą trasą w dół), toteż czas 00:25:26 satysfakcjonuje mnie w pełni.
Pierwsze krynickie medale zawisły na szyjach. |
06.09, SOBOTA - ŻYCIOWA DZIESIĄTKA
Jak głosi opis z festiwalowego programu... Życiowa Dziesiątka to najszybszy bieg rozgrywany w naszym kraju na dystansie 10 km. Cechą charakterystyczną biegu jest trasa w całości prowadząca z góry - z deptaka w Krynicy na rynek w Muszynie. Dzięki temu czasy, jakie notują uczestnicy konkurencji, są zdecydowanie lepsze niż w jakimkolwiek innym biegu o długości 10 km. Wielu uczestników biegu właśnie tu notuje swoje rekordy życiowe.
No cóż... Ze swoim czasem 00:50:29 nie należałam do tych wielu uczestników. Może dlatego, że niemal na samym początku rozwiązała mi się sznurówka, może dlatego, że w pierwszej części panowała niezwykła duchota, a w drugiej padał deszcz, może dlatego, że - z wciąż tych samych względów, o których nie chcę/nie mogę pisać - odczuwałam zmęczenie, może dlatego, że po długich zbiegach czasem przychodziły wypłaszczenia, na których moje mięśnie głupiały i najzwyczajniej w świecie mnie odcinało, może... Zresztą... Zbiegać też trzeba umieć. Niewielu spośród moich znajomych poprawiło tutaj swojej życiówki. Spośród osób, które znam, udało się to jedynie Żuczkowi, Martynie (mojej trenerce z Teamu ASA - Biegiem po Zdrowie) i panu Jurkowi (lat 66) - przyjacielowi mojej mamy, który postanowił przyjechać do Krynicy razem z nami i właśnie tutaj zaliczyć swój drugi oficjalny start.
foto by Marta Pająk
Nie tylko z tego powodu dziesiątka ta nie kojarzyć mi się będzie "życiowo". Zdziwiła mnie dość liczna grupa osób reanimowanych na poboczu, karetka na sygnale jadąca niepokojąco od strony Muszyny... Gdy siedziałam zaś w autobusie, który zawieść mnie miał z powrotem do Krynicy, zaskoczyła mnie odnaleziona na fejsie wiadomość: kolega, z którym pracowałam niegdyś przy pewnym serialu, 25-letni wysportowany i bardzo fajny chłopak, zginął w wypadku na motorze. Z winy kobiety, która - wyjeżdżając samochodem z podporządkowanej - wymusiła pierwszeństwo. Takie historie nigdy nie przestaną zaskakiwać.
Poranny atak mgieł i dzikiego niedźwiedzia. A tymczasem mój dziki Misio (brat znaczy się) rozprawia się z setką w Biegu 7 Dolin. |
Sobota to nie tylko dzień Życiowej Dziesiątki, ale również (czy też raczej przede wszystkim) dzień biegów górskich, spośród których królem nad królami był 100-kilometrowy Bieg 7 Dolin. Jak napisała Ania Pawłowska-Pojawa w felietonie dla wirtualnej odsłony miesięcznika "Bieganie"... Na Bieg 7 Dolin /.../ zgłosiło się ponad 1000 osób. Na starcie stanęło ok. 800, a do mety w limicie dotarło 501. Bieg 7 Dolin jest perłą w koronie krynickiego Festiwalu Biegowego. Jeżeli gdzie indziej królewskim dystansem nazywa się maraton – tu mówi się tak o stu kilometrach. To ci, którzy ukończą zmagania z „setką” są prawdziwymi bohaterami tej imprezy, witanymi po królewsku przez kibiców już na 200 metrów przed metą. /.../ Byli też tacy, którzy przegrali. Których nikt nie oklaskiwał, a twarze mieli tak smutne, że nawet dziarskie zapewnienia, że „następnym razem” – jakoś nie przekonywały. I nie byli to nowicjusze, o nie! Nie ci, którzy się porwali z motyką na księżyc. Ale tym razem przegrali, bo góry pokazały im pazur.
Wielu moich znajomych poległo w tym roku podczas Biegu 7 Dolin. Najpierw przyszedł nius, że po 66 km z powodu bólu kolana bieg przerwał Paweł Potempski. Potem... "A co z moim bratem? Mieli biec razem..." - zastanawiałam się na głos. Niedługo musiałam czekać na odpowiedź. Wkrótce brat jak duch pojawił się przede mną i oznajmił, że również zakończył bieg na 66. kilometrze. A jeszcze potem dowiedziałam się, że z trasy zdjęta została Marta Maliszewska, Janek Goleń...
07.09, NIEDZIELA - PÓŁMARATON
Trasa prowadząca z Krynicy przez Powroźnik, Tylicz, "Romę" do Krynicy to jedna z piękniejszych i bardziej malowniczych tras, jaką biegłam, a zarazem (nie licząc Półmaratonu Szakala) mój najgorszy półmaratoński występ. I bynajmniej nie zabił mnie w tym przypadku profil trasy, lecz... Może to kwestia zmęczenia i niewyspania, które ze względów, o których nie chcę/nie mogę pisać, nawarstwiło się przez poprzednie dni, może to kwestia tamtejszych wód, do których mój organizm nie był przyzwyczajony, może to kwestia nieregularnego i niedomowego odżywiania, na które skazana byłam podczas wyjazdu, może... W każdym razie od samego rana w dniu półmaratonu mój żołądek wariował. Na niewiele nawet się zdała wizyta w krzaczkach.
foto by Agnieszka Warzecha, chyba jej właśnie opowiadam o swoich dolegliwościach |
No więc człapałam sobie bardzo powoli, mozolnie zdobywałam wszystkie podbiegi, cieszyłam się dopingiem zgotowanym nam przez innych biegaczy (szanty w wykonaniu Janka Golenia - bezcenne), mieszkańców oraz wolontariuszy (w tej roli fenomenalne dzieciaki, ich wrzaski echem niosły się po całej okolicy) i zastanawiałam się, czy w związku z zaistniałą sytuacją testować na sobie koncentrat Enervit z kofeiną, który został mi podarowany. Zwłaszcza, że nigdy wcześniej nie używałam żadnych żeli czy innych dopalaczy. "Ale co tam... Gorzej już być nie może" - stwierdziłam i na 15 kilometrze wypiłam pierwszą połowę specyfiku, a na 17. - drugą. Muszę przyznać, że zaskoczyło mnie działanie tego szota. Nie dość, że dodał energii, to nawet pozwolił zapomnieć o dolegliwościach żołądkowych. Do tego po jego wypiciu skończyły się podbiegi i... z górki na pazurki... biegło mi się lekko i przyjemnie, na ostatniej pętli zaliczyłam jeszcze oszałamiający finisz, a na metę (choć dopiero po 2 godzinach, 13 minutach i 50 sekundach) wbiegłam z przytupem.
Tak finiszuje elita ;) |
foto by Zbyszek Mamla |
A jednak oprócz przytłaczającego poczucia, że stałam podczas Festiwalu Biegowego jakby z boku, wywiozłam z Krynicy coś cennego - świadomość, że wokół mnie jest tak wiele życzliwych osób, bez których moja wizyta w Krynicy w ogóle nie byłaby możliwa.
Dziękuję Zbyszkowi Mamli za to, że jako ambasador Festiwalu Biegowego sprezentował mnie i mężowi bezpłatne pakiety.
Dziękuje Agnieszce i Karolowi za to, że wizyta w Krynicy nie naraziła na szwank mojego nieistniejącego budżetu. I jeszcze raz Karolowi za specyfiki Enervit dla mnie i dla brata.
Dziękuję mojej kierowniczce Ani za to, że ułożyła grafik tak, bym dni 05-07.09 miała wolne od pracy.
Dziękuję bratu za dowiezienie mnie na miejsce na czas.
Dziękuję panu Jureczkowi za znalezienie na ostatnią chwilę przyjemnego i niedrogiego noclegu w Muszynie.
Byłam kiedyś na szkoleniu, podczas którego dowiedziałam się, że najcenniejszym elementem pracy w sprzedaży wcale nie są zyski finansowe, lecz możliwość zdobywania kontaktów. Cóż, nie licząc Ani, moje najcenniejsze kontakty tak naprawdę zdobywam podczas biegania.
gdyby nie Ty, pewnie nie wiedziałabym, ze w Krynicy takie cuda się odbywają.
OdpowiedzUsuńgdyby nie urlop być może (nie zdając sobie sprawy z biegowych imprez) byłabym w okolicy (bo padały takie pomysły co by do Krynicy to znaczy na okoliczne wzniesienia się udać)
szkoda, ze nie miałaś możliwości chłonąć wszystkiego w pełni. ale za rok... za rok pewnie się uda.
Takie wakacje to ja rozumiem :-)
OdpowiedzUsuń