Tak mniej więcej miała się kończyć druga część notki o samonakręcającej się machinie. Miało być w niej coś o tych, którzy się burzą przeciwko zbyt wysokim cenom pakietów startowych. Miało być w niej coś o tych, którzy tych cen bronią. Miało być w niej coś o tym, jak już drugi rok z rzędu ze względów finansowych zrezygnować musiałam z udziału w Półmaratonie Warszawskim. I - żeby przełamać marudny ton - miało być też coś o tym, że tak naprawdę w tym roku Półmaraton Warszawski mam już za sobą. Dzięki inicjatywie pewnego kolegi (Radka), który w ramach niedzielnego wybiegania zorganizował zupełnie charytatywnie i z własnej nieprzymuszonej woli rozpoznanie trasy. Swoją drogą, z rożnych źródeł wiem, że takich inicjatyw i takich osób, które działają poza tą całą samonapędzającą się machiną, jest więcej. I chwała im za to.
Silna ekipa, która pod flagą ukraińską i
wenezuelską przebiegła nieco zmodyfikowaną (wzbogaconą o wizytę pod
Ambasadą Rosyjską) trasę Półmaratonu Warszawskiego.
Tak mniej więcej miała się kończyć druga część notki o samonakręcającej się machinie. Miało być w niej o tym, o tamtym i o owym, ale... Życie z różnych powodów przyśpieszyło mi ostatnio. Jedno zdarzenie pociągnęło za sobą drugie, drugie - trzecie, trzecie - czwarte... Ot, taka samonakręcająca się machina. A teraz już zamiast pisać powinnam się wreszcie zacząć pakować. Bo od jutra czeka mnie bajka pt. "W poszukiwaniu straconego śniegu". Zaczynać by się mogła mniej więcej tak:
Zupełnie jak Kopciuszek mam za mamę chrzestną dobrą wróżkę. W przeciwieństwie do Kopciuszka zaś nie mam złych sióstr i złej macochy, lecz najlepszą pod słońcem mamusię. No... to teraz zjeżdżam. Dzięki ich finansowemu wsparciu - na narty, oczywiście. A towarzyszyć mi będzie jak zwykle książę z bajki. Obym tylko podczas slalomów i innych gigantów nie zgubiła narciarskiego pantofelka.
Oj, też bym chciała ponarzekać na wysokie opłaty startowe, ale ponarzekam za to na wysokie opłaty w triatlonie- 250 pln, 350 pln, nie wiem dla kogo to jest. A narty..też drogi sport, ale jak się ma dobrą mamusię to trzeba korzystać:-)Baw się dobrze
OdpowiedzUsuńNa szczęście w ekwipunek narciarski jestem dobrze zaopatrzona. Pozostają tylko noclegi i karnety. Ale fakt mama i mama chrzestna jakoś podejrzanie chciały się nas pozbyć :)
UsuńOj, też bym chciała ponarzekać na wysokie opłaty startowe w bieganiu, ale ponarzekam za to na wysokie opłaty w triatlonie- 250 pln, 350 pln, nie wiem dla kogo to jest. A narty..też drogi sport, ale jak się ma dobrą mamusię to trzeba korzystać:-)Baw się dobrze
OdpowiedzUsuńopłaty faktycznie czasami po prostu są wzięte z kosmosu. nawet 60 zł za 5km bieg w parku. wiadomo ,jak ktoś ma ochotę, i tak zapłaci. są też oczywiście (na szczęście!) dużo tańsze imprezy, nie ma co generalizować:) fakt jest taki, że coraz więcej osób zarabia na bieganiu i sprawach z nim powiązanych (z drugiej strony - w zasadzie wszystko dzisiaj rządzi się pieniądzem, więc może to nie dziwne). Fajnie masz z tymi nartkami, mi się w tym roku niestety nie udało (bo zima była za słaba;]); udanego wyjazdu!
OdpowiedzUsuńW Warszawie tę, na szczęście, są tańsze imprezy robione przez pasjonatów, a nie biznesmenów. Wciąż jeszcze (oprócz parkrunu) zdarzają się imprezy darmowe.
UsuńCo do nart zaś... W Białce Tatrzańskiej na stokach zima cały czas :)
Tam, gdzie 'wkracza' kasa kończy się przyjemność i zabawa, a zaczyna biznes:(
OdpowiedzUsuńZnalezienia śniegu i dobrej zabawy:) a taka mama to prawdziwy skarb:)))
Śnieg znaleziony. Systematycznie wrzucam krótkie relacje na fejsową stronę. Tu zamieszczę coś pewnie po powrocie :)
Usuń