środa, 30 października 2013

stopy życiowe, czyli z pamiętnika fetyszystki

Co robiły stopy o turkusowych paznokciach w turkusowym kraju? Kąpały się w Morzu Egejskim? 
 


 Podziwiały starożytne zabytki Efezu? 
 


Chowały się po ciężkiej nocy w cieniu czarnego płaszcza? 
 

Opalały się? 
 

  
Spacerowały po Kuşadası? 

 

Stąpały nad przepaścią w Milli Parku? 
 

Leżały w łóżku i pachniały? 
 

Leżały na krześle, podczas gdy góra czytała książkę? 
 

Biegały po plaży? 
 

Czekały na statku na zachód słońca?
 

Na fali mody na bieganie powstało mnóstwo portali, stron internetowych, fejsowych fanpage'y i blogów w tym temacie. Trochę mi głupio zaśmiecać wirtualną przestrzeń kolejnym. Zwłaszcza, że nie będzie tu żadnych porad: ani odnośnie sposobu odżywiania się, ani odnośnie treningów, ani odnośnie stroju czy sprzętu biegowego. Zwłaszcza, że nie będzie tu nic o spektakularnych zwycięstwach, zdobytych pucharach i wyśrubowanych życiówkach. A o czym będzie? Powiedzmy, że w prowadzeniu tego bloga przyświecać mi będzie ta sama zasada, która dotyczy moich biegowych treningów i startów w imprezach biegowych. WIELKA IMPROWIZACJA. Za punkt wyjścia zaś posłużą mi tegoroczne wakacje w Turcji. Bo choć zakończyły się 2 tygodnie temu i choć od tego czasu stopy wciąż gnają do przodu, to głowa wciąż domaga się, by wyrzucić z siebie to, co w turkusowym kraju widziała i co sobie w związku z tym pomyślała.

1 komentarz: