środa, 30 października 2013

marsz turecki - prolog



Wielce improwizując zdecydowaliśmy się z mężem na początku października na tydzień wakacji. Nie mieliśmy wybranego żadnego konkretnego kierunku. Wiadomo było tylko, że ma być ciepło, ma być tanio i że ze względu na różnorodne zobowiązania zawodowe optymalna data wylotu to 08.10. Nie mieliśmy też w związku z pobytem żadnych konkretnych planów. Nie myśleliśmy specjalnie o zwiedzaniu, nocnym imprezowaniu czy zakupowych szaleństwach... Umowa była taka, że przede wszystkim się resetujemy: wysypiamy, plażujemy, spacerujemy, pływamy, biegamy... I tak... 08.10 rano znaleźliśmy się w tureckiej miejscowości nad Morzem Egejskim, której nazwa nie mówiła nam właściwie nic. Kuşadası.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz