piątek, 17 października 2014

takie tam rozkminki

Tak sobie próbuję ostatnio rozwikłać zagadkę moich oszałamiających (oczywiście wedle moich standardów) sukcesów w Susku i Poznaniu... "Gratulacje, dobrze rozłożyłaś siły na sezon" - po maratonie napisał mi Marek Zakrzewski. I miło mi, że ma tak dobre zdanie na mój temat, ale... Ja i rozkładanie (czyli planowanie) czegokolwiek w bieganiu, to przecież dwa różne światy. A już rozkładanie sił... Toż ja mam wrażenie, że ostatnio kompletnie z sił opadłam. Przy okazji relacji z II Biegu Pamięci Marynarzy i Ułanów przyznałam się zupełnie szczerze, że nie mam czasu na treningi, a notoryczne zmęczenie i niedosypianie to obecnie moje drugie imię. Na fejsie zaś wyznałam bez kokieterii, że mąż i mama mogą poświadczyć, iż jadę ostatnio na oparach. A jednak... to właśnie w takim stanie wycieńczenia osiągnęłam swoje najlepsze w tym roku rezultaty. Oto kilka możliwych wyjaśnień, jakie przyszły mi w związku z tymi cudami do głowy.

1. TEORIA FIZYCZNA: w nabraniu prędkości pozwoliła mi lżejsza o około 5 kg waga. Choć... We Wrocławiu też prezentowałam już kategorię wagową K-60, a nie przyniosło to rezultatów...

2. SUPER OCZYWISTA TEORIA POGODOWA: wraz z nastaniem października skończyły się upały i szybsze bieganie przychodzi znacznie łatwiej.

3. TEORIA HORMONALNO-PSYCHOLOGICZNA: dzieje się ostatnio wokół mnie dużo. Dużo i pozytywnie. Ale też dużo i nieco stresująco. Wysoki poziom tego rodzaju aktywności fizycznej i psychicznej z pewnością wytwarza i pozwala utrzymać wysoki poziom adrenaliny. Jest wielce prawdopodobne, że to ona miała coś do powiedzenia podczas zawodów.

4. TEORIA CZYSTO HIPOTETYCZNA, ALE JAKAŚ TAKA MI BLISKA: gdy przez dłuższy czas jedzie się na oparach, organizm zaczyna się przyzwyczajać do ogólnego dyskomfortu i gdzieś dalej przesuwa się próg odczuwalności bólu. Mam wrażenie, że funkcjonując w takim trybie jak ostatnio nabawiłam się znieczulicy, zahartowałam się i uodporniłam tak, że ból związany ze zwiększeniem prędkości w biegu na 10 km, a także ból związany z pokonywaniem dystansu maratońskiego zdawał się pozostawać w mojej strefie komfortu. You know what I mean.

5. TEORIA BANALNA, DOTYCZĄCA ZWŁASZCZA MARATONU: w przeciwieństwie do Wrocław Maratonu w Poznaniu zrobiłam solidną podbudowę węglowodanową, dzięki czemu w trakcie biegu nie odcięło mi energii. Tak długo wzbraniałam się przed używaniem żeli, a tymczasem wygląda na to, że rodzice mojego sukcesu na nazwisko mają Enervit. Kwestia wyboru sportowych odżywek to, oczywiście, kwestia indywidualna, ale te akurat nie dość, że dały mi zastrzyk energii, to łagodząco wpłynęły na mój rozbiegany żołądek.

Produkty tej marki, jakby co, dostępne są w sklepie 4action.

6. TEORIA, którą zaserwowała mi Ola o bieganiu: "biegniesz szybciej, żeby szybciej się położyć?;p". I coś czuję, że to ona ma rację. Chyba powinnam iść spać. Bo te rozkminki nikomu i niczemu nie służą. A już na pewno nie mnie.

2 komentarze:

  1. O, to to, to to, to to :-) Zasada "Jak się weźmiemy, to szybciej skończycie" działa, jak widać, rownież w bieganiu!

    OdpowiedzUsuń
  2. wszystkie teorie brzmią racjonalnie, ale i ja obstawiam szóstkę :))
    a zatem; dobranoc? ;) choć to notka z piątku więc na pewno już nie śpisz. a jeśli tak, to krzyczę "wstawaj "śpiochu!"" :)

    OdpowiedzUsuń