piątek, 18 września 2015

streszczenie

MATEUSZ JASIŃSKI PO RAZ PIERWSZY

W połowie stycznia, kiedy jeszcze pracowałam jako kierowniczka jednego ze sklepów New Balance, miałam przyjemność być w Rzeszowie i uczestniczyć w wyborze kolekcji obuwia na sezon jesień/zima 2015. Pierwszy dzień kontraktacji (kiedy to oglądaliśmy lifestyle) w zasadzie już się skończył. Z kontrahentów zewnętrznych dawno już nikogo nie było. I tylko grono kierowników firmowych salonów NB (wśród nich ja) dyskutowało jeszcze zawzięcie, w które modele warto zainwestować. Podczas takiej właśnie burzy mózgów zastali nas Robert, Damian i Mateusz Jasiński - ludzie, którzy w NB odpowiedzialni są za kategorię sportową. Jako jedna z nielicznych osób (a nawet chyba jedyna) miałam okazję poznać wcześniej całą trójkę. Przywitaliśmy się więc serdecznie, uścisnęliśmy sobie dłonie...
- Cześć. Bardzo fajnie piszesz - w ten miły sposób powitał mnie Mateusz. - Powinnaś napisać książkę.

Drugi dzień kontraktacji był dniem prezentacji obuwia biegowego. O założeniach marketingowych opowiadał Robert, nową kolekcję przedstawiał Damian, a o tym, jak ważne są media społecznościowe, przekonywał Mateusz.
Po zakończonej prezentacji natknęłam się na niego gdzieś na korytarzu.
- Do zobaczenia w Warszawie - pożegnałam się grzecznie.
- Cześć - odpowiedział Mateusz. - A o tym pisaniu mówiłem serio. Naprawdę powinnaś napisać książkę.
- Nie, nie... To ty napisz książkę, a ja będę twoim ghost writerem.

No cóż... Ostatnimi czasy byłam na tym blogu bardziej ghostem niż writerem.

STRESZCZENIE

To nie jest tak, że nie miałam nic do powiedzenia, nic do napisania... To nie jest tak, że nie miałam żadnych zdjęć do publikacji... To nie jest tak, że nic się nie działo, że przez moją głowę nie przewinęła się żadna myśl...

Miałam napisać o tym, w jaki sposób rozeszły się moje drogi z NB. Bo nic to, że jakość butów pozostawia wiele do życzenia. Jakość traktowania pracownika - to dopiero jest masakra. Zaczęłam nawet spisywać tę historię. Chciałam, by biegacze wiedzieli, że ich buty to nie tylko krew, pot i łzy wyciskane podczas startów i treningów, ale również krew, pot i łzy zwykłych, niewiele znaczących sprzedawców. Moja historia miała już 10 stron, gdy przerwałam jej pisanie. Musiałabym poświęcić jej jeszcze zbyt wiele uwagi, by doprowadzić ją do końca. A przecież... owszem, żal i niechęć są we mnie do dziś, ale życie idzie naprzód i nie warto babrać się w przeszłości.

Miałam napisać recenzję słuchawek Jabra, które w losowaniu po setnym treningu Biegam na Tarchominie zgarnął mój mąż. Ale... dawno temu przestałam biegać ze sprzętem grającym i jakoś nie mogę się przemóc, by na powrót zacząć z nim biegać.

Miałam zrobić "bezinteresowną reklamę" pewnej firmie cateringowej, która opracowuje dietę i dostarcza zainteresowanym osobom posiłki na cały dzień. Voucher na tygodniową wyżerkę wygrałam podczas zamknięcia sezonu w jednym z moich fitness klubów. Początki współpracy były bardzo obiecujące. Pod koniec coś jednak zaczęło się sypać (to znaczy... jedzonko wciąż było pyszne, ale organizacja nawalała), a ja nie widziałam sensu w pisaniu antyreklamy. 

Miałam odnieść się szerzej do sprawy Piotra Kuryły. Bo widziałam w niej coś więcej niż kwestię porzuconego psa przywiązanego w upalny dzień do bramy schroniska. Nie wiem... Może jeszcze kiedyś wrócę do tego tematu, bo specjalnie, chcąc złapać jak największy kontekst, przeczytałam "Ostatni maraton" (książkę Piotra Kuryły dotyczącą jego wyprawy dookoła świata, zwanej "Biegiem dla Pokoju"). Ale póki co afera przycichła, a media i użytkownicy internetu znaleźli sobie inną pożywkę, innych bohaterów i inne ofiary.

Miałam napisać relację z Ultramaratonu Powstańca, którego druga edycja odbyła się 02.08.2015. Nim się jednak obejrzałam, skończył się sierpień, a ja miałam w nogach nie tylko połowę trasy (około 23 km) Ultramaratonu Powstańca (wystartowałam w tej imprezie w dwuosobowej sztafecie z mężem, więc drugą połowę zrobił on), lecz również: 
- 5 km przebiegnięte podczas City Trail on Tour (06.08),
- ponad 40 km wycieczek górskich, na które się wybrałam z rodziną podczas swoich 4-dniowych wakacji w Szczawnicy (12-15.08),
- 5 km przebiegnięte podczas On the Run (25.08),
- 5 km na Wielkiej Ursynowskiej (30.08),
- inne mniejsze i większe kilometraże zrobione na różnego rodzaju treningach, wybieganiach i towarzyskich truchcikach.

Skoro nie wyrobiłam się z relacją z Ultramaratonu Powstańca, to miałam napisać podsumowanie sierpnia. Tak, by pokazać, że przezwyciężyłam jakoś brak motywacji, o którym pisałam w poprzednim poście. Nim się jednak obejrzałam, za sobą miałam pierwszą połowę września i udział w trzeciej edycji Klubowej Mili TTT (04.09) oraz Festiwalu Biegowym w Krynicy (11-13.09). Nim się obejrzałam, przed sobą miałam drugą połowę września i plany ukończenia tegorocznej edycji Wieliszewskiego Crossingu (20.09) oraz przebiegnięcia Maratonu Warszawskiego (27.09). Nim się obejrzałam, upłynęło tyle czasu, a ja nawet nie miałam uporządkowanych zdjęć.

To nie jest tak, że nie miałam nic do powiedzenia, nic do napisania... To nie jest tak, że nie miałam żadnych zdjęć do publikacji... To nie jest tak, że nic się nie działo, że przez moją głowę nie przewinęła się żadna myśl... To nawet nie był klawiaturowstręt. Ot, tak jak w bieganiu przestałam praktycznie biegać długie dystanse, tak w pisaniu porzuciłam długie formy i skoncentrowałam na krótkich fejsbukowych wpisach. Można wśród nich znaleźć prawdziwe perełki.

MATEUSZ JASIŃSKI PO RAZ DRUGI

To była sobota 12.09.2015. Festiwal Biegowy w Krynicy. Expo. A konkretnie: stanowisko Enervit/Shock Absorber, na którym miałam przyjemność pracować. Prowadziłam sobie właśnie jakąś pogawędkę z Karolem, gdy przed oczami mignął mi Mateusz Jasiński. Jest on jedyną osobą do dziś współpracującą z NB, którą wspominam naprawdę pozytywnie, więc...
- Poczekaj chwilę! - rzuciłam szybko Karolowi i wystrzeliłam jak z procy, by dogonić Mateusza.
Uściskaliśmy się serdecznie na powitanie, pogadaliśmy sobie o tym i o owym.
- A jak twoje pisanie? - zapytał wreszcie Mateusz.
- Yyyyyyyyyyyyyyy...........................

No cóż... W kwestii pisania zapuściłam się jeszcze bardziej niż swego czasu w kwestii biegania.

4 komentarze: