Po raz pierwszy od dawien dawna podczas biegania poczułam lekkość (no może oprócz tego około 2-kilometrowego piaszczystego odcinka na początku).
![]() |
| Upiorna piaskownica i ja (jak to powiedział Michał Machnacki) prowadząca peleton. Foto by Darek Ślusarski. |
Po raz pierwszy od dawien dawna miałam siłę na podkręcanie tempa, wyprzedzanie i efektowny finisz.
![]() |
| Tuż przed samą metą. Za chwilę jeszcze tylko - przedrzeźniając jednego z panów - rozłożyłam ręce, jakbym była na Titanicu. Foto by Gazeta Powiatowa. |
Po raz pierwszy od dawien dawna usłyszałam od kogoś, że go (a w zasadzie ją) ciągnęłam.
![]() |
| Ania Korzeniowska wozi się na moich plecach. Foto by Darek Ślusarski. |
Po raz pierwszy w tej edycji osoby, które w zeszłorocznej klasyfikacji Wieliszewskiego Crossingu były za mną, na metę przybiegły po mnie.
![]() |
| No a te, które przyjechały tu z nami po raz pierwszy, i tak przybiegły przede mną. Tak jak Jagoda - 2. miejsce w OPEN kobiet i 1. miejsce w K-30. |
I... Z zupełnie innej beczki... Po raz pierwszy w tej edycji organizacyjnie wszystko było na tip top. Trasa była perfekcyjnie oznaczona i zabezpieczona, więc wszyscy przebiegli tyle kilometrów, ile trzeba (a nie tak jak zimą - dwa razy więcej). Na umówionym miejscu zaś czekał punkt z wodą (a nie tak jak wiosną - z pustymi baniaczkami i porozrzucanymi pustymi kubeczkami). Można powiedzieć: wszystko hulało tak jak wiatr na krubińskich łąkach.
| Nasłonecznione krubińskie łąki to najbardziej charakterystyczna część letniej odsłony Wieliszewskiego Crossingu, ale kawałek trasy wiódł też na szczęście ocienionymi duktami leśnymi. Foto by przetartyszlak.pl |
Noszenie na piersi (a w zasadzie na brzuchu) numeru 2 wówczas, gdy numer 1 należał do wójta Pawła Kownackiego - najważniejszej postaci Wieliszewskiego Crossingu - to prawdziwy zaszczyt.
![]() |
| Wójt Paweł Kownacki - absolutny numer 1 Wieliszewskiego Crossingu. |
Po biegu, jak to w zwyczaju bywa, posnuliśmy się z licznym gronem znajomych w okolicach mety, odwiedziliśmy bufet, gdzie czekały na nas napoje, makaron, arbuz i ciasto drożdżowe, przyjrzeliśmy się ceremonii nagradzania najlepszych (fajnie było zobaczyć na podium kilka znajomych osób)... Tak się zagadaliśmy, że nawet nie zauważyliśmy, jak rozpoczęło się losowanie upominków.
| Pan z numerem 70 - mój absolutny numer 1. Foto by przetartyszlak.pl |
- Ej, Piter! - zorientowałam się nagle, że Wójt trzyma już w dłoniach pierwszy numer. - Siedemdziesiątka była przecież twoja!
Cóż, ja tym razem szczęścia w losowaniu nie miałam, ale... przy takiej dawce pozytywnych wrażeń wcale nie było mi ono potrzebne. A przepiękne kubeczki i tak pozostaną w rodzinie. Nie ma to jak wspólnota majątkowa.






O ile wspólnota nie przybiera formy "co twoje to nasze, co moje to nie rusz" ;-)
OdpowiedzUsuńNie przybiera, nie przybiera... Ostatnio chciałam nawet pożyczyć Piterowi swoje kolorowe legginsy ;)
Usuńkubeczki faktycznie prezentują się fajnie :)
OdpowiedzUsuńa drugie "fajnie" dotyczy się całego crossingu :))