No
więc…
Trzeba
zabrać ręcznik. Trzeba zabrać kartę pamięci do go pro. Trzeba
zabrać kostium kąpielowy. Koniecznie jednoczęściowy. Nie tylko
dlatego, by na filmiku i zdjęciach nie epatować swym boskim ciałem.
Jak ostrzegała pani z Flyboard Polska, gdy dokonywałam rezerwacji,
majtki podczas ewolucji na „latającej desce” lubią sobie spaść,
a
ja naprawdę nie chciałabym ich stracić. Tanie
nie były.
Ponieważ jednak chcę to przeżyć nie tylko w tym znaczeniu wzniosłym, ale i tym zupełnie przyziemnym (chcę wyjść z tego cała i zdrowa), zadałam sobie w ostatnim wpisie (patrz: trzy żywioły) pytanie, jak powinien wyglądać trening przygotowawczy do Flyboarda "na sucho". Tak od strony sportowej.
Sport ten jest niezwykle widowiskowy i łatwy do opanowania. Osobom mającym do czynienia ze snowboardem, wakeboardem czy skateboardem opanowanie lotu na Flyboard® zajmuje niecałe 3 minuty! - po przekopaniu internetu przeczytałam w jednym z artykułów i... ups... wszystkie wymienione dyscypliny są mi obce.
Dalsze poszukiwania podsunęły mi instruktaż:
źródło: https://fly-board.pl/instruktaz |
1.
Start - wskakujesz do wody będąc wyprostowanym, zwłaszcza nogi
(kolana), odpływasz na bezpieczną odległość tzn. aż wąż się
rozprostuje (20m). Pamiętaj by za każdym razem kiedy znajdziesz się
w wodzie wpierw popłynąć w kierunku, w którym chcesz lecieć.
Dzięki czemu wąż jest jak ogon za Tobą i masz nad nim pełną
kontrolę.
2. Pamiętając o nie zginaniu nóg w kolanach i jednocześnie rozkładając ciężar ciała na całą stopę, a nawet lekko na pięty wypychasz biodra do przodu by z pozycji leżącej stanąć na desce.
3. Równocześnie instruktor dodając gazu wyniesie Cię nad wodę. Flyboard ma ogromną moc, nie ma potrzeby żebyś sam próbował/a wstać. Zwróć uwagę by nie uginać kolan ani tułowia. W tym kluczowym momencie warto się usztywnić.
4. Gdy stopy przebiją taflę wody lekko ugnij kolana i przenieś ciężar na języki butów. Polecisz do przodu.
5. Latanie to nic innego jak balansowanie ciałem. Przenosząc ciężar na lewą nogę lecisz w lewo, na prawą w prawo. Na pięty w tył - tego unikaj na początku latanie tyłem kończy się upadkiem do wody.
6. Staraj się latać na rozprostowanym wężu. Wykonuj długie skręty unikając zwijania węża. Wtedy czerpiesz pełną moc i zabawę z lotu.
7. Patrz przed siebie, nie w dół. Automatycznie nie będziesz się garbił/a, tracił/a równowagę.
Niestety
i te informacje niewiele wniosły do moich przygotowań. Takie rzeczy
da się przećwiczyć tylko "na mokro". W akcie desperacji
i rozpaczy napisałam więc do Flyboard Polska, by podpytać, jakie
partie mięśniowe mam przed wizytą u nich wzmocnić, jakie
wykonywać ćwiczenia, uprawianie jakich dyscyplin sportowych może
być pomocne. I tak od słowa do słowa dowiedziałam się, że...
1.
Dobre są wszystkie ćwiczenia na nogi.
Punkt
dla mnie. Biegam. Siłą rzeczy nogi wzmacniam. Ale żeby nie było…
Odświeżyłam sobie też ostatnio znajomość z zajęciami
BodyAttack. Godzina biegania i skakania w miejscu z pewnością
dodała moim nogom sił. A nawet skrzydeł.
2.
Dobre są wszystkie ćwiczenia poprawiające równowagę.
Punkt
dla mnie. Czasem wpadam na Bodybalance, czasem zdarzy mi się na
jogę. Balans i stabilizacja – to słowa-klucze w obu tych
dyscyplinach. Co więcej… Namówiłam niedawno męża, żeby mi
napompował piłkę fitnessową, która leżała zamknięta szczelnie
w pudełku prawie rok. Teraz, oglądając sobie w telewizji ulubione
filmy i programy, zamiast leżeć na kanapie czy siedzieć w fotelu,
próbuję ją ujarzmić.
3.
Latając na desce pracujemy głównie nogami i stopami. Stopy
odpowiadają za poruszanie się wprzód i w tył.
Punkt
dla mnie. Od czasu moich problemów z zapaleniem rozcięgien
podeszwowych grzecznie trzy razy w tygodniu wykonuję zestaw ćwiczeń
na stopy opracowany przez Mikołaja i Tomka z ProRehu. Bywam też na
zajęciach typu zdrowy kręgosłup/pilates/stretching u osób, które
nie szczędzą ćwiczeń związanych z masowaniem stóp przy użyciu
małych i twardych piłeczek.
4.
Skręcanie odbywa się przez przenoszenie ciężaru ciała na daną
nogę.
Czyli
jakieś podobieństwo do jazdy na nartach też jest?
- podpytałam instruktora z Flyboard Polska, wietrząc dla siebie
jakiś kolejny punkt zaczepienia. Ale… jak
mawiał poeta… Już był w ogródku, już witał się z gąską…
Tu
jest ciężko porównać
to do jakiejś
dyscypliny, gdyż w każdych sportach zimowych jak i letnich jest to
oparcie o ziemię lub wodę . A tu jesteśmy w powietrzu -
otrzymałam
odpowiedź. -
Ruchy mogą być podobne. Ale w powietrzu nic nas nie ograniczy jak
na ziemi. Fakt jest taki, że jak przesadzimy, to wpadniemy do wody.
Także
ten… Pal licho moje nogi, stopy i narty. Z równowagi też zostałam
wytrącona. Z tego wszystkiego pojechałam z mężem w ostatni
weekend
nad jeziorko. Wszak najważniejsza sprawa w tym Flyboardzie to oswoić
się z wodą. Reszta
będzie… jak mawiał ten sam poeta… wielką improwizacją. Jestem
przekonana, że jak przestanę skupiać się na tych wszystkich wskazówkach i
poradach,
a posłucham własnego ciała, to rozluźnię się i będę śmigać na Flyboardzie jak bohaterowie
„Pytania
na Śniadanie” (patrz tutaj) czy innych filmików na youtoube.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz