12.10.2014
Po przekroczeniu linii mety 15. Poznań Maratonu i po obwołaniu się Królową Maratonów Polskich (oficjalnej korony wciąż nie mam) zakończył się mój tegoroczny sezon biegowy. Co więcej, kiedy pod prysznicem (a jakże... wlazłam do tego, w którym byli sami faceci, bo do damskiego była taka kolejka...) zmywałam z siebie pot i łzy wzruszenia, spłynęła też gdzieś moja forma. To znaczy... Tydzień później, podczas parkrunu, jeszcze wykrzesałam z siebie jakieś jej resztki...
18.10.2014

- A ja bym na twoim miejscu pocisnął i doszlifował krótkie dystanse - doradził Piotrek Książkiewicz (organizator cyklu City Trail), który ostatnio zastępował Martynę.
No to pocisnęłam i doszlifowałam. Podczas dzisiejszego parkrun Warszawa-Żoliborz wywalczyłam sobie 1. miejsce wśród kobiet i nową życiówkę na 5 km (według mojego stopera 23:50, a zatem o pół minuty lepiej niż ostatnio, no i po dwójce pojawiła się piękna trójka).
Jak nic... Moja forma szczytuje. A ja wraz z nią :D
To znaczy... Tydzień później, podczas parkrunu, jeszcze wykrzesałam z siebie jakieś jej resztki... Potem jednak nastąpiła tendencja spadkowa. Mimo iż do zamiany na dni wolne z kolegą doszło, odpuściłam Maraton Trzeźwości. Odpuściłam też Maraton w Toruniu, na który pakiet sprezentować mi chciał Czarek Doroszuk, znany w necie jako Napędzany Kebabem - Cezary biega, pisze, je. No i niestety odpuściłam treningi. Oczywiście, zawsze można nazwać to roztrenowaniem i wmówić sobie i innym, że to niezbędny element planu treningowego. Ale prawda jest taka, że... A to przeszkadzała mi praca, a to pogoda...
27.10.2014
![]() | |
Serio? W biegowej walce pogoda kontra ja wynik na dzień dzisiejszy wynosi 4:0. |
Potem zaczęłam się poprawiać...
28.10.2014
29.10.2014
![]() | ||
Pojedynek w słońcu. Po dzisiejszych 7,8 km wynik w mojej nieustającej walce z pogodą wynosi 4:2. |
30.10.2014
![]() |
Czy te oczy mogą kłamać? Chyba nie... Po dzisiejszym BNT pogoda wygrywa ze mną już tylko 4:3 |
Lecz tylko po to, by znowu zacząć się opuszczać...
01.11.2014
Z CYKLU: KAŻDA WYMÓWKA JEST DOBRA, ŻEBY NIE IŚĆ POBIEGAĆ ;)
Miałam wyrównać wczoraj porachunki z pogodą. Ale... Gdybym poszła wczoraj pobiegać, to dziś rano musiałabym wstać pół godziny wcześniej, żeby umyć głowę. Bleee... Do tego znowu spada mi waga. Nie chcę zniknąć, więc uznałam, że lepiej zostać w domu i ratować pokłady tłuszczyku na zimę. No i... odwołane zostało (nie)niedzielne nocne bieganie po Kampinosia, na które umówiona byłam wczoraj z bratem. Jak nic, to był znak, że powinnam odpocząć. Trzeba wierzyć w znaki, gdy jest nam to na rękę.
To było wczoraj, a dziś... Dziś zgodnie z tradycją biegam po grobach. Ale kto wie... może wieczorem dla odmiany pobawię się w zabawę KAŻDY POWÓD JEST DOBRY, ŻEBY IŚĆ POBIEGAĆ ;)
Miałam wyrównać wczoraj porachunki z pogodą. Ale... Gdybym poszła wczoraj pobiegać, to dziś rano musiałabym wstać pół godziny wcześniej, żeby umyć głowę. Bleee... Do tego znowu spada mi waga. Nie chcę zniknąć, więc uznałam, że lepiej zostać w domu i ratować pokłady tłuszczyku na zimę. No i... odwołane zostało (nie)niedzielne nocne bieganie po Kampinosia, na które umówiona byłam wczoraj z bratem. Jak nic, to był znak, że powinnam odpocząć. Trzeba wierzyć w znaki, gdy jest nam to na rękę.
To było wczoraj, a dziś... Dziś zgodnie z tradycją biegam po grobach. Ale kto wie... może wieczorem dla odmiany pobawię się w zabawę KAŻDY POWÓD JEST DOBRY, ŻEBY IŚĆ POBIEGAĆ ;)
Jasna sprawa, że nie poszłam.
05.11.2014


08.11.2014
Tego dnia po prawie miesięcznej przerwie wznowiłam starty w imprezach biegowych. Druga Klubowa Mila TTT przypomniała mi, że bieganie to nie tylko zdrowie i kondycja, ale też świetna zabawa w gronie krewnych i znajomych.
11.11.2014
Potem przyszedł czas na dwa Biegi Niepodległości, o których już pisałam, i które przypomniały mi, że nadeszła najwyższa pora, by zrobić coś z kontuzją lewego pośladka. I czas na...
22.11.2014
...9 Bieg ENTRE, o którym jeszcze nie pisałam.
Dystans: 10 km.
Miejsce: Park Moczydło.
Czas: 00:50:25.
Miejsce w K-35: 2.
Jak na pełen podbiegów teren i brak formy w zasadzie nie najgorzej.
Do tego miejsca, pisząc tego posta, doszłam w piątek 28.11. Pisanie przerwał mi jednak telefon, po którym następnego dnia mogłam jedynie napisać na fejsie:
Korzystając wczoraj z wolnego dnia postanowiłam napisać notkę na blog. Miało być o tym, jak wygląda (czy też raczej o tym, jak nie wygląda) moje trenowanie po ukończeniu tegorocznego sezonu. Miało być coś o moim pisaniu (czy też raczej o chwilowym niepisaniu) i o pięknym albumie o Wrocławiu, który przyszedł do mnie w ramach nagrody za moją "twórczość literacką". Miało być jeszcze o "kolekcji znaczków" i o... Ale wtedy właśnie zadzwonił telefon, a na wyświetlaczu ukazało się imię i nazwisko mojego dyrektora.
- Cześć, Małgosia. Jestem w Arkadii. Mogłabyś wpaść?
No więc zostawiłam pisanie, poprawiłam urodę, w ciągu 40 minut dotarłam, poszłam z dyrektorem na pyszną zimową herbatę, a potem... A potem wydarzyło się coś, o czym jakoś nie bardzo jeszcze umiem pisać. W każdym razie...
"Jako że Cię znamy to wiemy, że... rzeczy niemożliwe załatwiasz od ręki, a cuda zajmują CI trochę czasu..." - napisał niedawno na temat mojej osoby Mejdej: Biegam bo lubię.
"Chyba mnie przeceniasz" - odpowiedziałam. Bo prawda jest taka, że rzeczy niemożliwych nie potrafię załatwić, ale... nie wiem, jak to jest... cuda przytrafiają mi się same. I za każdym razem, kiedy myślę, że już osiągnęłam szczyt wszelkich możliwych cudów i nic takiego już mnie nie spotka, wydarza się coś, co w pozytywne osłupienie wprawia mnie jeszcze bardziej.
Nadal nie bardzo umiem o tym pisać, ale to już nie jest żadna tajemnica. Część osób się domyśliła, a resztę niech wyjaśni nowa wersja tekstu "O mnie" na tym blogu. W każdym razie czas póki co mi się skurczył. Brak go na pisanie, brak go na bieganie, brak go na walkę z kontuzją lewego pośladka.