czwartek, 5 listopada 2015

witajcie w mojej bajce


Do niedawna mój lokalny basen w Białołęckim Ośrodku Sportu lubiłam odwiedzać tylko w weekendy. Po pierwsze: w soboty i niedziele bilety kosztowały o połowę mniej. Po drugie: od poniedziałku do piątku za dnia z basenu korzystały dzieci z pobliskich szkół i ciężko było wcelować w okienko, kiedy jakiś tor byłby wolny. Wieczorami zaś, kiedy pływalnia otwierała się dla osób z zewnątrz, w basenie robił się nagle taki tłok, że pływając w nim czułam się raczej jak sardynka w puszce, a nie jak ryba w wodzie.

Od jakiegoś czasu jednak również w dni powszednie pływalnia na Światowida zrobiła się bardzo przyjemna. Bilety trochę staniały (tak, tak... wiem, że w dobie, gdy wszystko drożeje, brzmi to jak bajka), a na stronie internetowej BOS-u pojawił się harmonogram, który jasno i wyraźnie pokazuje, kiedy połowę basenu mogę mieć tylko dla siebie. Dziś - w ramach wymyślonej przez siebie rehabilitacji moich spiętych pośladów - już drugi raz w tym tygodniu zajrzałam do tego harmonogramu, i już drugi raz w tym tygodniu wypatrzyłam bardzo interesujące okienko.

No więc...Około 12.15 weszłam do basenowej szatni, a mym oczom ukazały się dwie małe dziewczynki w... balowych sukieneczkach. Szczęka mi trochę opadła, oczy wyszły ze zdumienia, ale nic nie mówiąc skręciłam do swojej szafki, a tam... zobaczyłam kolejne dwie dziewczynki w balowych sukieneczkach. Jak gdyby nigdy nic suszyły sobie włosy.
- A co to za sukienki? - nie wytrzymałam wreszcie.
- Mamy dziś w szkole Dzień Bajki i Baśni. I z tej okazji można było się przebrać - odpowiedziała najbardziej wygadana z dziewczynek. - Ja jestem przebrana za księżniczkę, ona za Kopciuszka, ta się przebrała za to, a tamta za tamto. Ale nie wszyscy się przebrali.
- Aaaa... - zajarzyłam. - A jak pływałyście w basenie, to byłyście przebrane za pływaczki, tak?
- Tak. A za pływaków to nawet chłopcy się przebrali.

No to i ja przebrałam się za pływaczkę. Przebrałam. Bo naprawdę ciężko moje basenowe wyczyny nazwać pływaniem. Co więcej... Po powrocie przebrałam się za kucharkę. Przebrałam. Bo ciężko moje szaleństwa kuchenne nazwać gotowaniem przez duże G. Ale niestety... W związku z moim ograniczeniem aktywności fizycznej bardziej muszę patrzeć na to, co jem. Bo kontuzja przejść nie chce, a dupa rośnie. Wieczorem zaś przebiorę się jeszcze za biegaczkę. Przebiorę. Bo moje 5-kilometrowe truchtanie ciężko nazwać bieganiem. To tylko rozgrzewka przed rolowaniem i ćwiczeniami wzmacniającymi pośladki. I niby wiem, że zamiast tego wszystkiego mogłabym się też przebrać za księżniczkę, a potem leżeć do góry dupą i pachnieć, ale... to nie moja bajka.

A propos tytułu... Tak mi się dziś nuci...

Kiedy pożegnasz już Bajkę
Bajkę z dziecięcych lat
Zamkniesz za sobą furtkę
Zaczarowany świat
Świat Twoich zabaw, myśli i słów
Pierwszych radości i pięknych snów


Dzisiaj, gdy przymkniesz oczy
Na szarym pamięci tle
Pośród wyblakłych przeźroczy
Zobaczysz właśnie mnie
Jestem Twoją Bajką, jestem Twoją Bajką
Jestem Bajką Twego snu...

https://www.youtube.com/watch?v=Ck8wFOP_BRw
klik-kliku w obrazek

********************************

A na pływalni na Światowida zdarzają się historie naprawdę bardziej godne opisania niż moje pływanie. Poniżej zamieszczam fragment wpisu "kategorie wiekowe w zawieszeniu", który powstał w erze blogowej przed Wielką Improwizacją. Z pozdrowieniami dla "starej gwardii" :)

17.05.2015

W ramach luzo-terapii Zawieszona wchodzi do hali basenowej. Wybiera sobie najluźniejszy tor. Luźny do tego stopnia, że poza nią nikogo na nim nie ma. Zadowolona, że może poruszać się swobodnie i we własnym tempie, zanurza się i zaczyna pływać ulubionym ostatnio stylem. Najlepszym, podobno, dla klatki z piersiami. Tu akurat Zawieszona nie potrzebuje mieć żadnych luzów. A zatem... Zanurza się i zaczyna pływać stylem klasycznym.
Mniej więcej w połowie basenu czuje się już właściwie mocno zrelaksowana - w zupełności wystarcza jej widok kafelków, które dają złudzenie, iż woda jest niebieska, i wirujących przed oczami bąbelków, które łaskoczą ją w policzki. "Bulbulki, bulgotki, bąbelki!!!... Moje bąbelki!"

Zawieszona dopływa do końca basenu. Ponieważ nie potrafi robić spektakularnych przewrotek pod wodą, zatrzymuje się, by obrócić się na stojąco i popłynąć w przeciwnym kierunku. A wtedy...
- "Czuję, że będą kłopoty" - Zawieszona cytuje w myślach kwestię, którą zwykł wypowiadać jej ulubiony bohater jednego z filmów dla dzieci. Jej oczom ukazuje się około sześcioletni chłopiec z rękawkami na ramionach i dmuchanym kołem w pasie oraz asystujący mu tata z materacem (nie tak wielkim jak plażowy, ale jednak..) pod pachą. Właśnie schodzą po drabince i zajmują jej tor, który od tej pory nie będzie już taki luźny.

- Pani pływa sybciej ode mnie - gdy Zawieszona pokonuje jedną z kolejnych długości, słyszy dobiegający ją zza pleców głos.
- Gdy będziesz taki duży jak twój tata, to wtedy ja będę miała problem, żeby cię dogonić - pociesza malca i rusza w swoją stronę.
Przy kolejnym okrążeniu zauważa jednak, że jemu najwyraźniej nie przeszkadza to, że Zawieszona reprezentuje nieco inną kategorię wiekową. Widzi bowiem, jak chłopiec mija ją popychany przez tatę na materacu i - tym razem sprzed pleców - dobiega ją gromkie: "Piersy!"

Zawieszonej też w zasadzie nie przeszkadza kategoria wiekowa jej rywala. Właściwie to - luzik - nawet bawią ją te wyścigi i pomysłowość chłopca na bycie szybszym niż ona. To nie tak, że nie dawała mu forów, ale... Zdarzało się, że zapływał jej drogę i nie chciał przepuścić. Zdarzało się, że chlapał ją wodą w twarz, gdy próbowała go wyprzedzić (jakby już nie była mokra). A w ostateczności potrafił wyjść z wody, przebiec wzdłuż basenu i wskoczyć doń z powrotem. Najczęściej jednak siłą napędową jego zwycięstw był pchający materac tata.
- Sybciej, tata! Sybciej! Bo psegram! - krzyczał chłopiec, a tata pchał.

Ostatnim sposobem, jaki wymyślił...
- Rusamy na tsy ctery - dowiaduje się Zawieszona. - Startujemy z tej niebieskiej linii.
- Ale oboje czy tylko ty? - Zawieszona chce się upewnić, bo linia znajduje się jakieś 2-3 metry od ściany wyznaczającej granicę basenu.
- Tylko ja - oznajmia chłopiec, po czym rusza, przepływa jeszcze jakieś 2 metry i dopiero wtedy łaskawie krzyczy: - Tsy ctery!
- Oż ty, spryciarzu... Ja rozumiem, że jesteś młodszy, ale żeby aż tak... - Zawieszona, niewiele myśląc, wrzuca turbodoładowanie, a gdy kończy okrążenie słyszy, jak chłopiec oznajmia tacie:
- Pses ciebie psegrałem, ty głupku.
Zabawa z sześcioletnim chłopcem - zabawą, ale są sytuacje, gdy wyluzowana zazwyczaj Zawieszona wyluzowaną być przestaje, a podział na kategorie wiekowe wraca do łask.
- Nie wolno tak mówić do taty! - zwraca uwagę chłopcu, nie bacząc na to, iż nie jest jej synem i dziwi się, bo... Chłopiec się obrusza:
- Jus się nie będę s panią ścigał - a główny zainteresowany właściwie nie reaguje.

2 komentarze:

  1. Stara Gwardia odpozdrawia Zawieszoną;)
    Pamiętam, pamiętam i wiem, że nawet komentowałam ten post, ale i dzień baśni niczego sobie... gdybym chodziła na basen( bo w sezonie zimowym basen we wsi mej zamkniety) to pewnie też bym się szczerze zdziwiła takimi obrazkami, chociaż u mnie łatwiej spotkać dzieci w przebranku moro, albo military jak taką różową księżniczkę... a tak baj te łej to przydałby mi się basenowy luz na poślady, bo tak ściśniętych jak teraz to już dawno nie miałam, tylko przyczyny inne... ale przebranka funkcjonują, przebranie osiołka, blaszanego rycerzyka, he-mana, pielęgniarki, opiekunki, praczki,sprzątaczki, taki całoroczny halloween... tylko jakoś brakuje przebranka kobiety, córki, siostry... no cóż, bywa, tak krawiec kraje jak mu materii staje, a dla mnie chyba nie stało;) pozdrawiam i luzu życzę wszelakiego poza sferami, w których wskazany nie jest;)

    OdpowiedzUsuń
  2. o basenie mogłabym napisać podobne słowa do Twoich. to znaczy, ze lubię go odwiedzać w weekendy, bo tylko wtedy można trafić na luz (najlepiej udać się w niedzielę do południa, a zdarzyć się może, ze na basenie będą tylko trzy osoby :)) i tylko wtedy jest taniej. nie o 50 % co prawda, ale zawsze o te 3 złote do przodu. w tygodniu... cóż. sajgon. bo szkoły, bo jak nie szkoły, to później zumba i aqua aerobic. jedynie ostatnie tury (czyli wejście o 21:45) oferują na przykład dwa tory dostępne (trzy to już szaleństwo) i czasami jest tłoczno, a tłoczności to ja nie lubię.
    na "moim" basenie harmonogram był od zawsze. i wciąż jest. nie zmienia to jednak niczego, bo człowiek nie przewidzi ile osób zastanie na miejscu.
    teraz czekam aż ukończą budowę basenu przy szkolne sportowej jeszcze bliżej mnie. może wtedy jakoś się porozkłada ten tłum.
    historię o wyścigach pamiętam :) chyba (jeśli ma stara pamięć nie zawodzi) napisałam pod nią, ze nie lubię się ścigać :) (no może tylko sama ze sobą)
    wciąż twierdzę, ze mój styl pływacki pozostawia wiele do życzenia, ale podobno jednak udoskonaliłam swoją żabkę i teraz śmigam nią jak rasowa żaba ;))

    OdpowiedzUsuń