niedziela, 22 lutego 2015

niedzielne historie

Wiem, że niektórzy lubią moje sklepowe historyjki. No więc...

- Bo człowiek to taki próżny jest... - stwierdził tydzień temu pewien pan, mierząc koszulkę biegową. Wpatrywał się przy tym w lustro, prężył się i oglądał z każdej strony. - No nie leży idealnie.
Ponieważ pan otworzył drzwi do przymierzalni i ewidentnie oczekiwał mojej opinii...
- Leży zupełnie przyzwoicie - stwierdziłam. - Tylko brzuszek musi pan zgubić.
- Tak pani myśli? Bo biegają tacy biegacze po moim Muranowie. Wszyscy tacy szczupli i w obcisłych strojach...
- No w takich się biega - powiedziałam, podając mu tighty. - Niech pan przymierzy!
Pan - kompletnie wyluzowany (czytaj: w stanie wskazującym na...) - rozebrał się przy mnie do majtek, wciągnął spodenki i znów wpatrywał się w lustro, prężył się i oglądał z każdej strony.
- Bo człowiek to taki próżny jest... Dobrze wyglądam?
- Dobrze - odpowiedziałam. - A jak pan trochę pobiega i zgubi brzuszek, to już w ogóle będzie super.
- I pani myśli, że ja schudnę od biegania?
- No jasne! - potwierdziłam i opowiedziałam mu, jakim byłam grubasem, zanim zaczęłam biegać. - A widzi pan Bartka? - wskazałam kolegę z pracy. - Bartek twierdzi, że zawsze był pulchny, a odkąd zaczął biegać i trenować, schudł tak, że aż zaniepokojony poszedł do lekarza dowiedzieć się, czy wszystko jest z nim w porządku.
- Naprawdę? - pan zdawał się nie dowierzać, a ja wróciłam do tematu spodenek i uprzedziłam go, że te, które mierzy, to spodenki zimowe i gdy nadejdzie wiosna, to się w nich ugotuje.
- To chyba ich nie wezmę. Nie zarabiam tak dużo, by zaraz kupować drugie na wiosnę.
- A kim pan jest z zawodu?
- Nauczycielem.
- No tak... Rozumiem... Też miałam być nauczycielką, ale potem zostałam filmowcem, a teraz pracuję w tym sklepie...
- To ja wezmę tę koszulkę - powiedział wreszcie pan, wysłuchawszy mojej kolejnej opowieści, zapłacił, a potem... - Może jeszcze kiedyś wpadnę posłuchać pani historyjek, a teraz idę kupić buty do Nike'a. Bartek - a ty się dobrze odżywiaj! - ...dodał i wyszedł.

- Ciekawych tu macie klientów - po wyjściu pana całą sytuację podsumowała kobieta, która w międzyczasie razem z Bartkiem pomagała wybrać buty mężowi.

Ano. Czasem ciekawych, a czasem nie.

*************

Przyszedł wczoraj pewien miły pan kupić sobie buty biegowe. Po zrobieniu wywiadu (według standardów obsługi nazywa się to badaniem potrzeb klienta) zaproponowałam mu swój ukochany model 1080 i (tu znowu użyję terminologii ze standardów obsługi) - kiedy pan mierzył buty - dokonałam prezentacji produktu. Opowiedziałam o technologiach, wskazałam różnice i podobieństwa do innych modeli...
- No niby są w porządku - stwierdził pan. - Ale niech mnie pani lepiej do nich przekona.
No więc opowiedziałam panu, że w swoich tysiąc-osiemdziesiątkach zrobiłam życiówki na 5 i 10 km, że w tym modelu biega mój brat, że model ten sprezentowałam swojemu mężowi...
- A dużo kilometrów robicie? Bo ja chciałbym zwiększyć dystanse.
- Brat to już mierzy w ultra - oznajmiłam. - Najdłuższy dystans męża to na razie półmaraton. Ale jak sprezentowałam mu te buty, stwierdził, że teraz to już musowo przebiegnie jakiś maraton...
- Oooo... To niezły argument.
- A ja... No były jakieś półmaratony, maratony, Korona Maratonów Polskich, a tu... - wskazałam na naszą gablotę ekspozycyjną... - ...tu leżą moje medale i puchary.
Pan obejrzał gablotę, pochodził jeszcze trochę po sklepie, poprosił o odłożenie butów na pół godziny i wyszedł, oznajmiwszy, że chyba po nie wróci.

Pół godziny później "chyba" zamieniło się w "na pewno".

*************

- A jak pani myśli? Które z tych butów są fajniejsze? - zapytał mnie wczoraj inny z klientów.
- Te - wskazałam model 574 z kolekcji "Out East Pack".
- No widzisz... - zatriumfowała jego towarzyszka.
- Powiem więcej - dodałam po chwili. - Te buty mają swoją historię. Są zainspirowane Wschodnim Wybrzeżem USA, gdzie swą siedzibę ma firma New Balance. Wstawki w kolorze morskim, motyw fal na wkładce oraz na wszywce na języku...
- No dobra. Biorę je - stwierdził pan i zaczął namawiać swą towarzyszkę, by sobie też coś wybrała.

- A wie pan... Ten but też ma swoją historię - powiedziałam, gdy do ręki wziął czerwone 574 z serii "Polo Pack".
- Naprawdę? - pan chyba myślał, że sobie z niego żartuję.
- Są zainspirowane designem koszulek polo. Wyprodukowane z pikowanego materiału. Jak klasyczne tenisowe koszulki polo.
- No faktycznie - pan przyznał mi rację i podszedł do półki z limitowanymi edycjami "made in USA". - A ten but też ma swoją historię? - zapytał wskazując model M1300CD. 
- Tak - nim jednak zdążyłam opowiedzieć cokolwiek o "Great American Novels Pack", towarzyszka pana zdjęła z wieszaczka treningowy top. - Nie uwierzy pan, ale ta koszulka też ma swoją historię. Pochodzi z kolekcji sygnowanej przez Haidi Klum. Tyle że jest samplem. Model ten nie wszedł w Polsce do sprzedaży. Jeśli się pani na nią zdecyduje, będzie pani jedyną w Polsce posiadaczką tego modelu.
- Jest tak powycinana i przezroczysta, że wszystko by ci było w niej widać - pan zwrócił się do swojej towarzyszki.
- No wie pan... - przypomniałam sobie, w jakie wdzianko w Krynicy zaopatrzyła się Klaudyna. - Coraz więcej dziewczyn tak biega. Fajny sportowy stanik, a na to jakiś szalony top.
- Tak. A potem jest coraz więcej wypadków, bo biegający panowie zamiast patrzeć przed siebie, oglądają się za tak poubieranymi kobietami i wpadają na drzewa.
- Coś w tym jest... - przypomniałam sobie Pawła Potempskiego, który zawsze twierdził, że jako pacemakerów najchętniej wybiera dziewczyny, bo za spódniczkami jakoś lepiej mu się biega. - Ale jest też druga strona medalu. Dzięki takim strojom kobiety zaczną szybciej biegać. Żeby uciec przed napastującymi je natrętami.

Pan się uśmiał, zabrał wybraną wcześniej torbę i buty, a mnie na zakończenie tego wszystkiego przypomniały się słowa Karola, na którego stoisku podczas Festiwalu Biegowego sprzedawałam Shock Absorbery: "Najważniejsze w sprzedaży to mieć dobre story". I tak się zastanawiam, kiedy mi się te moje stories wyczerpią.